„Kroniki Drugiego Kręgu” Ewy Białołęckiej

Chociaż z trudem przychodzi mi sięganie po twórczość polskich autorów, to już jakiś czas temu postanowiłam to zmienić. Małymi kroczkami zaczęłam na nowo zapoznawać się z naszą rodzimą literaturą, kierując się stronę tej bardziej współczesnej, aczkolwiek wciąż mając w pamięci to, jak wiele razy się na tym sparzyłam. Jednak stopniowo udało mi się zatrzeć złe wrażenie, jakie wywołało we mnie niegdyś kilka pozycji, a naich miejsce weszły książki, które naprawdę mogłabym określić mianem dobrych. Książki, które przywróciły mi wiarę w to, że naprawdę nie muszę się skupiać tylko na dziełach zagranicznych, aczkolwiek przyznaję, że były to przede wszystkim kryminały. Teraz przyszła pora na polską fantastykę i to w wykonaniu Ewy Białołęckiej.

Kroniki Drugiego Kręgu liczą sobie obecnie cztery tomy, aczkolwiek autorka ma w planach dalsze części przygód niesamowitych magów, które rozgrywają się w równie niesamowitym świecie. Przyznaję, że początkowo nie bardzo byłam w stanie wczuć się w to, co oferowała autorka, ale z czasem stało się to łatwiejsze – po prostu totalnie nie byłam przygotowana na to, co mogę otrzymać. Choć nazwisko Ewy Białołęckiej było mi znane, a o serii tej niejednokrotnie gdzieś słyszałam, to nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby przyjrzeć się jej bliżej. Aż do chwili, w której po prostu stale gdzieś zaczęła mi się przewijać przed oczami. Nie wiem, czy znacie to uczucie, kiedy dany tytuł zaczyna Was prześladować i niemal wyskakuje z lodówki, gdy ją otwieracie. Ja tak miałam, dlatego w końcu uległam! Przyznaję, że uniwersum stworzone przez autorkę jest wspaniałe. Mamy tutaj do czynienia z typowo fantastycznym światem, który potrafi urzec wieloma elementami. Mnie zdecydowanie kupiły tutaj smoki, bo kocham te magiczne istoty od dawien dawna. Jednak to nie wszystko – powieści Białołęckiej są bardzo barwne, pełne kolorów, a w trakcie lektury przed naszymi oczami tworzy się naprawdę magiczny świat. Z każdym kolejnym tomem byłam coraz bardziej urzeczona tym, co oferuje autorka, bowiem miałam możliwość dalszego zgłębiania tego świata. To świat, w którym magię spotyka się na każdym kroku – i dosłownie, i w przenośni. A jak się ma sprawa z tą dosłowną magią? Intrygująco! To dosyć oryginalne spojrzenie na ten temat, chociaż chwilami przypominające coś, co już w literaturze było, jednakże sam motyw działania rady magów, talenty, którymi magowie są obdarzeni, są dosyć niepowtarzalne. Tkanie iluzji potrafi omamić.

W trakcie zapoznawania się z czterema tomami tej serii miałam okazję spotkać ciekawych bohaterów – zarówno tych magicznych, jak i nieco mniej, choć nie ukrywam, że moimi ulubieńcami pozostają smoki. Tutaj mamy do czynienia ze smoczymi podlotkami, więc może nie są to istoty tak pełne mądrości i gracji, jak to czasami bywa, ale są bardzo radosne, humorystyczne, zabawne. Pięknie obserwowało się rozwój relacji pomiędzy Pożeraczem Chmur a głównym bohaterem, który nosi imię Kamyk. Tak, Ewa Białołęcka wymyśla naprawdę niepowtarzalne imiona swoim bohaterom! To nadaje im charakteru, a i tak nie da się ukryć, że otrzymujemy tutaj barwną gamę postaci. Moją ludzką ulubienicą pozostaje Jagoda, bardzo oryginalna dziewczyna o smoczych oczach i białej skórze. A Kamyk? Głuchoniemy mag? Czy to w ogóle ma szanse na powodzenie? Jak widać tak! To bardzo sympatyczny chłopak.

Kroniki Drugiego Kręgu to w dużej mierze typowa literatura przygodowa.  Pierwszy tom w dużej mierze wprowadza nas w całe uniwersum, a już w drugim mamy do czynienia z bardziej rozwiniętą fabułą, gdzie Kamyk poznaje nowych przyjaciół, a relacje między nimi zacieśniają się w kolejnych tomach. Choć są oni obdarzeni magią, to chcą trzymać się z dala od rady. Odkrywają, że szanowani magowie nie są wolni od politycznych gier, że w świecie tym spiski i intrygi są na porządku dziennym. Młodzi magowie chcą być ponad to, aczkolwiek sprzeciwianie się woli starszych może być bardzo niebezpieczne… Autorce zdecydowanie nie brakuje pomysłów, bo w każdej części oferuje czytelnikom coś nowego, posługując się bardzo przyjemnym i lekkim językiem. Fabuła bywa wciągająca, jest odpowiednio rozbudowana, nie nuży. Bohaterów pojawia się sporo, ale też nie idzie się w nich pogubić – nie tylko ze względu na unikalność ich imion.

Na kartach tych powieści mamy szansę mocno zżyć się z każdym z bohaterów, aczkolwiek to myśli Kamyka poznajemy najlepiej. Choć mamy tutaj do czynienia z typową, trzecioosobową narracją, którą przejmują momentami różni bohaterowie, to pojawia się też perspektywa należąca tylko i wyłącznie do Kamyka – to coś w rodzaju jego dziennika, w których nie brakuje analizy rozgrywających się wydarzeń czy jego osobistych przemyśleń. Razem tworzy to naprawdę spójną całość. Tempo akcji nie pozostawia wiele do życzenia, nie brakuje tutaj dobrego klimatu i przyjemnej atmosfery. Ewa Białołęcka wie, dokąd zmierza.

Kroniki Drugiego Kręgu to zdecydowanie bardzo dobrze napisana seria dla młodzieży – zawartość jest równie barwna, co jej okładki, wierzcie mi. To niesamowite uniwersum, sympatyczni bohaterowie, mnóstwo przygód i emocji, które naprawdę potrafią urzec czytelnika. To piękna opowieść o rozwijaniu swoich talentów, o poszukiwaniu swojego miejsca, o przyjaźni, miłości i wzajemnym szacunku.

Magdalena Senderowicz