Recenzja książki „A Cuban Guide to Tea to Tomorrow”

„A Cuban Guide to Tea and Tomorrow” to opowieść o tym, że każdy problem łatwiej rozwiązać, popijając filiżankę ulubionej herbaty. Choć książkę najłatwiej dałoby się zaklasyfikować jako młodzieżówkę, jestem pewna, że trafi ona w gusta wszystkich tych, którzy poszukują chwili wytchnienia przy lekturze. Jeśli więc macie póki co dość krwawych kryminałów czy sensacyjnych pościgów i wybuchów, powinniście przetestować tę pozycję.

Historia dotyczy Lili Reyes. Dziewczyna ma na koncie już siedemnaście lat i potworny zawód miłosny. Na domiar złego jej najlepsza przyjaciółka wyjeżdża na inny kontynent. Jednak największym ciosem dla bohaterki była śmierć jej ukochanej babci, kobiety pełnej ciepła i życzliwości. To właśnie ten stos nieszczęść spadł na nastolatkę w jednym momencie. Aby pomóc jej się oderwać od złych myśli, rodzice wysłali ją do przyszywanej ciotki Cate, mieszkającej w Wielkiej Brytanii. Uznali oni, że angielskie powietrze i krajobraz złożony z elementów wiekowej architektury pozytywnie wpłynie na jej psychikę i pozwoli nieco odsapnąć od niedawno przeżytych dramatów. Lila uważa inaczej. Wyjazd za granicę ją załamał. Dziewczyna zastanawia się, jak przetrwa blisko trzy miesiące z dala od ukochanego, słonecznego Miami.

W tym miejscu należałoby wspomnieć o Orionie, pracowniku lokalnej herbaciarni. To z jego pomocą Reyes staje na nogi i odkrywa w sobie motywację oraz większe niż kiedykolwiek pokłady energii. Między tą dwójką stopniowo rodzi się też uczucie, jest jednak ono tylko tłem dla opowieści o dojrzewaniu i przechodzeniu żałoby.

Powieść określić można jako ciepłą. Taką idealnie nadającą się do poczytania w chłodny poranek lub deszczowe popołudnie. Koniecznie z kubkiem herbaty, która w fabule odgrywa swoją ważną rolę! Z racji, że tom został wypuszczony na rynek przez Wydawnictwo Lekkie, nietrudno się domyślić, że tematyka jest raczej średnio wymagająca, dzięki czemu lektura stanowi czystą przyjemność. Problemem jednak dla mnie od początku do samego końca był język. Nie wiem, czy w oryginale wypadał on równie niezgrabnie, czy jest to wina tłumaczenia. W każdym razie wiele wewnętrznych refleksji bohaterki wyglądało jak zlepek losowych myśli, które donikąd nie prowadzą. Podobnie działo się z dialogami, które chwilami brzmiały potwornie nienaturalnie. Tutaj od razu rodzi się kolejna konkluzja. Chodzi o wtrącenia z języka hiszpańskiego. Rozumiem, Lila z pochodzenia jest Kubanką. Ale wrzucanie w wypowiedź losowych słów, byleby nawiązać do tej kultury wyglądało czasami komicznie. Nie jest to jednak wina autorki. Popkultura przyzwyczaiła nas do tego, że jeśli w dziele pojawia się postać Latynosa, od razu wiadomo, że będzie ona mówić, mieszając angielski z hiszpańskim. Musi też uwielbiać ostre jedzenie, być ekstrawertyczna i głośna. Bez tego ani rusz. Dlatego do wspomnianych wtrąceń podchodzę z przymrużeniem oka.

Zaletą „A Cuban Guide to Tea and Tomorrow” jest powolny rozwój miłosnego wątku. Autorka oszczędziła nam wybuchów namiętności, ekscytującego biegu na lotnisko za ukochaną oraz zbędnych nieporozumień typu „wdziałaś mnie w restauracji z moją kuzynką”. Wreszcie jakieś dzieło opisuje relację podobną do tej, jaką w rzeczywistości mogą zbudować dorastające osoby. Z tego powodu dobrym pomysłem będzie sięgnięcie po tę książkę, gdy ma się dość kolejnych przekalkowanych romansów o kobietach niewierzących w miłość czy erotyków będących nową wariacją „Pięćdziesięciu twarzy Greya”.

Autorka recenzji: Klaudia Sowa

„A Cuban Guide to Tea and Tomorrow” i inne książki dla kobiet znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.