Recenzja książki „Angielski szpieg” Daniela Silvy

Pierwsze skojarzenie ze słowem „szpieg”? Bond, James Bond. Najsłynniejszego agenta Jej Królewskiej Mości, którego powołał do życia Ian Fleming, znam wyłącznie z serii filmów, ale od lat z przyjemnością sięgam po powieści szpiegowskie dwóch innych pisarzy: Johna le Carré i Roberta Ludluma, a od teraz z tym gatunkiem będzie mi się kojarzył również Daniel Silva. „Angielski szpieg” to już piętnasty tom serii z Gabrielem Allonem – „artystą, malarzem i konserwatorem dzieł sztuki, a zarazem superszpiegiem i zabójcą, legendarnym dowódcą kilku największych operacji w historii wywiadu izraelskiego”, przy którym 007 to zwykły amator.

Na luksusowym jachcie płynącym po Morzu Karaibskim dochodzi do wybuchu. W jego wyniku ginie jedna z najsłynniejszych i najczęściej fotografowanych kobiet świata. Jej historię znają wszyscy. Historię wielkiej miłości i głośnego rozstania. „Ona wywodziła się z klasy średniej i pochodziła z hrabstwa Kent (…). On zaś był przystojnym i nieco od niej starszym następcą tronu Anglii”. Bajka nie trwała długo. Para się rozwiodła, ale księżna nadal pozostawała w centrum zainteresowania mediów. Siłą rzeczy jej śmierć odbiła się szerokim echem na całym świecie. Co wydarzyło się na jachcie? Czy wybuch był następstwem nieszczęśliwego wypadku, czy ktoś postanowił wyeliminować byłego członka brytyjskiej rodziny królewskiej? Na to pytanie będzie szukać odpowiedzi nietypowy duet – izraelski szpieg i angielski zabójca na usługach korsykańskiego bossa mafijnego, bo  „taka jest bowiem natura szpiegowskich relacji, że dzisiejsi adwersarze stają się jutro sprzymierzeńcami”.

Po przeczytaniu opisu „Angielskiego szpiega” byłam przekonana, że akcja powieści będzie skoncentrowana w ogół zamachu na księżną, której losy do złudzenia przypominają historię Lady Di. Zdziwiłam się, że ten wątek pojawiał się jedynie na początku i samym końcu książki. Przez ponad czterysta stron śledziłam za to poczynania dwóch bohaterów, podążających tropem nieuchwytnego Eamona Quinna, który kiedyś konstruował bomby dla IRA, a teraz dla każdego, kogo stać na opłacenie jego usług. Obaj panowie mają z bezwzględnym najemnikiem rachunki do wyrównania. Obaj stracili ukochane kobiety. Kellera i Allona dzieli prawie wszystkie, a jednocześnie łączy bardzo wiele. Polubiłam ich obu, a w kompletnie ta dwójka stanowi prawdziwą mieszankę wybuchową. Kto tak naprawdę poluje na kogo? Czy Eamon Quinn jest zwierzyną łowną czy wytrwałym myśliwym? Akcja powieści rozpoczyna się na malowniczych Karaibach, by z zawrotną prędkością przenosić się do Izraela, Anglii, Portugalii, Austrii i przede wszystkim – Irlandii Północnej. Życie szpiega musi być naprawdę fascynujące. Egzotyczne wyjazdy, efektowne pościgi, brawurowe akcje… Czy aby na pewno? Z książki Davida Silvy dowiemy się, że życie zawodowego szpiega można określić jako „nieustanną podróż i otępiającą nudę, zakłóconą jedynie chwilami czystej grozy”. Temu stwierdzeniu przeczy jednak treść „Angielskiego szpiega”. Podczas lektury ani przez chwilę się nie nudziłam, a i bohaterowie mieli ręce pełne roboty, także po swojej śmierci: „Co zrobisz z wolnym czasem teraz, gdy nie żyjesz? – Zamierzam znaleźć ludzi, którzy mnie zabili”.

„Angielski szpieg” trzyma w napięciu i niesamowicie wciąga, można się przy nim świetnie zrelaksować, a przy okazji też pośmiać („Rosyjscy szpiedzy nie spacerują bez powodu. Spacerują, bo szpiegują”). Bardzo żałuję, że powieści szpiegowskie Daniela Silvy odkryłam dopiero teraz, ale mam zamiar w szybkim tempie nadrobić zaległości, bo nie mogę się doczekać kolejnego spotkanie z Gabrielem Allonem. „Angielski szpieg” dostarcza czytelnikowi rozrywki na najwyższym poziomie. To pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów gatunku.

Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin

„Angielskiego szpiega” i inne książki Daniela Silvy znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.