Recenzja książki „Blisko, coraz bliżej”

„Jeszcze kilka tygodni temu Róża wolałaby boso stać na mrozie, niż uczestniczyć w wydarzeniu pod tytułem «Bo we mnie jest seks. O kobiecej seksualności i drodze do orgazmu». Jednak kilka miesięcy wcześniej wydarzyło się coś, co wstrząsnęło w posadach jej światem. Coś, co niczym mały kamyczek albo niewinna kulka śniegu spowodowało lawinę myśli i obudziło pytania, które nigdy, przenigdy wcześniej nie zagościły jej w głowie”. Naprawdę wielu poczytnych autorów „poległo” na scenach erotycznych. Często w polskich powieściach są one albo wyjątkowo niesmaczne i wulgarne, albo tak przesłodzone i tandetne, że wywołują jedynie zażenowanie. Na przepięknej okładce „Blisko, coraz bliżej” Danuty Awolusi przeczytałam, że „w tej historii jest dużo seksu”, ale bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że jest w niej dużo problemów z seksem. Mamy XXI wiek, więc dlaczego seks nadal należy do „najwstydliwszych i najtrudniejszych tematów tabu”?

Róża od szesnastu lat jest mężatką. Świetnie układa jej się z troskliwym i uczynnym Bogdanem, ale nauczycielka biologii, której nastoletnia córka właśnie po raz pierwszy się zakochała, skrywa pewien sekret – nigdy nie miała orgazmu. Kamila jest świadomą swoich potrzeb youtuberką, która lubi seks i wcale się z tym nie kryje. Regularnie sypia z dwoma kolegami, ale nie w głowie jej poważne związki. Wszystko się zmienia, kiedy Kamila poznaje Wojtka. Mężczyzna wydaje się chodzącym ideałem, ale nie najlepiej radzi sobie w sypialni i nie chce rozmawiać o swoich problemach. Jagoda ulega poważnemu wypadkowi, w wyniku którego zostaje sparaliżowana. Na szczęście może liczyć na wsparcie wyrozumiałego męża, jednak od czasu wypadku seks wydaje się dla Czarka nie istnieć, a Jagodzie coraz bardziej brakuje bliskości.

W „Blisko, coraz bliżej” poznajemy historie nie trzech, a czterech kobiet. Autorka zabiera nas też do lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Magdalena wydała mi się najtragiczniejszą bohaterką powieści Danuty Awolusi, ale z największym zainteresowaniem śledziłam losy Róży, która „liczyła na to, że seks będzie tym, co znajdowała w książkach obyczajowych i komediach romantycznych. Ekstazą, ogniem, rozkoszą, po którą sięga się z radością. A jednak fajerwerków nie było”. Od pierwszych stron polubiłam wiecznie skrępowaną nauczycielkę biologii, która dopiero przed czterdziestką zaczęła poznawać własne ciało. Uśmiechałam się pod nosem, kiedy otrzymała od znajomej wielce przydatny prezent i mało nie spaliła się ze wstydu, gdy opakowanie po nim znalazła jej nastoletnia córka. Ciekawy wydał mi się też wątek Jagody. Tak, „osoby z niepełnosprawnością lubią seks i jak bardziej mogą go uprawiać”, a Jagoda i Czarek mają przed sobą długą drogę i potrzebny jest im „plan powrotu do siebie”. Nie przekonała mnie jedynie historia Kamili. Zmęczyła mnie prawie tak, jak bohaterkę jej związek z Wojtkiem. Znakomity jest za to ostatni rozdział z wisienką na torcie w postaci wyznania Arlety.

Autorka porusza wiele trudnych tematów i robi to tuż z dużym wyczuciem, ale liczyłam, że „Blisko, coraz bliżej” będzie jedną z tych naprawdę odważnych powieści, o których chce się długo dyskutować, i odrobinę się rozczarowałam, bo jest to książka bardzo wyważona i spokojna. Trochę zabrakło mi pazura, czegoś, co by sprawiło, że lektura na dłużej zapadnie w pamięć, niemniej jednak „Blisko, coraz bliżej” to interesująca propozycja dla miłośniczek literatury kobiecej.

„Blisko, coraz bliżej” znajdziesz w księgarni internetowej selkar.pl.

Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin.