Recenzja książki „Czytając seks”

Autorka „Czytając seks”, Katarzyna Wyszyńska, zakończyła swoją książkę podziękowaniami, ja natomiast od nich zacznę. Pada w nich stwierdzenie „Dziękuję wielu […] osobom, które wierzyły we mnie i utwierdzały mnie w przekonaniu, że to właściwy kierunek”. No więc ja mam pytanie do tych „utwierdzających w przekonaniu” ludzi. Co Wami kierowało? Po lekturze jestem w stanie z całą pewnością stwierdzić, że pani Wyszyńska nie tylko nie ma wprawy w pisaniu, do czego sama się przyznaje, ale też nie ma zbyt wielkiego pojęcia o podgatunku literackim, jakim są powieści erotyczne, a nawet o seksie samym w sobie wie dosyć niewiele.

Widać to w poszczególnych historiach, jakie stworzyła, bo choć starała się nadać im różne tło, wciąż tak naprawdę opowiadała to samo. Wykreowane przez nią postaci powielały w kółko jeden schemat, każde zbliżenie wyglądało niemal identycznie. Wydaje mi się, że autorka, zanim zabrała się za tworzenie, powinna zapoznać się lepiej z podobnymi pozycjami, dostępnymi na rynku, a już na pewno powinna zajrzeć do kodeksu karnego, zwłaszcza działu XXV, poświęconego przestępstwom przeciwko wolności seksualnej i obyczajności, bo przeważająca część wszelkich intymnych aktów w jej opowiadaniu zakrawa o molestowanie, a nawet gwałt. Przez to nie wypadają one na romantyczne czy zmysłowe, lecz drastyczne i niepokojące. Ani razu nie uświadczymy budowania napięcia między bohaterami, którzy, jakby tego było mało, zwykle są okropnie antypatyczni i ewidentnie zaburzeni na tle seksualnym.

Innym, kolosalnym problemem „Czytając seks” jest rzucający się w oczy brak korekty. Podczas lektury natrafimy na takie kwiatki jak: „zniżając się coraz niżej”, „broniła swój zespół” czy „nie rozumiała w tym sensu”. No cóż, ja też nie rozumiem w tym sensu. Było to bardzo zniechęcające. Autorka nie jest jednak niczemu winna, bo za poprawienie składni, interpunkcji oraz błędów językowych i logicznych odpowiada wydawca, który tutaj zawiódł na całej linii. Wielka szkoda, bo może gdyby ktoś ten tekst trochę „podciągnął”, to mogłaby z tego wyjść nienajgorsza książka. Rozdziały są przyjemnie krótkie, okładka schludna, oszczędna w środki, dobrze się prezentuje na półce, zabrakło jednak dopieszczenia całości.

Wydaje mi się, że Katarzyna Wyszyńska mogłaby się sprawdzić pisząc… powieści młodzieżowe. A nawet bajki dla dzieci. Widać, że stara się myśleć nieszablonowo i ma w sobie coś z fantastki, a patrząc na jej styl, sądzę, że byłaby w stanie napisać coś podobnego charakterem do „Gołębia i Węża”, gdyby trochę jeszcze poprawiła warsztat. Zwłaszcza, że do kilku swoich historii dodała elementy nadnaturalne, które byłyby świetnym motywem w odrębnej książce, jednak nie nadawały się na dopełnienie miłosnych uniesień. Absolutnie nie powinna natomiast iść w stronę erotyków, jeśli nie zmieni swojego sposobu myślenia, bo widać, że to nie jest jej tematyka. Sceny seksu w jej wykonaniu były tak nijakie, że niejednokrotnie łapałam się na tym, że je przegapiłam, bo tak mało angażujące były, że mój wzrok tylko się po nich biernie prześlizgiwał.

Czytając seks” oraz inną literaturę kobiecą znajdziesz w księgarni internetowej selkar.pl

Autorka recenzji: Klaudia Sowa.