Recenzja książki „Dom pośród sosen”
„Słowik” Kristin Hannah, „Światło w środku nocy” Jojo Moyes, „Gra w kłamstwa” Ruth Ware, „Zasady magii” Alice Hoffman, „Wyspa zaginionych drzew” Elif Szafak, „Daisy Jones and The Six” Taylor Jenkins Reid, „Gdzie śpiewają raki” Delii Owens czy „Małe ogniska” Celeste Ng – co te powieści mają ze sobą wspólnego? Oprócz tego, że opowiadają o kobietach i stały się światowymi bestsellerami, wszystkie trafiły na listę książek polecanych przez hollywoodzką gwiazdę Reese Witherspoon. Teraz do tego prestiżowego grona dołączyła Ana Reyes. Jej debiutancki „Dom pośród sosen” to książka thriller psychologiczny, którego akcja rozgrywa się w malowniczym hrabstwie Berkshire. Jakie sekrety skrywa chata położona w mrocznym lesie?
Maya Edwards przeżywa trudny okres. Właśnie odstawiła leki, które pomagały jej poradzić sobie z bezsennością i z lękami wywołanymi traumą sprzed lat, więc nie może dość do siebie, a jakby tego było mało w sieci pojawia się niepokojące sześciominutowe nagranie zatytułowane: „Dziewczyna umiera przed kamerą”. Widać na nim dwójkę ludzi siedzących w barze w Pittsfield. Maya nie zna kobiety, której głowa niespodziewanie opadła na stolik, ale od razu rozpoznaje towarzyszącego jej mężczyznę. To Frank Bellamy, z którym umawiała się przed wyjazdem na studia. Filmik budzi demony z przeszłości, bo kiedy Maya miała siedemnaście lat na jej oczach umarła jej najlepsza przyjaciółka, Aubrey. Wtedy też w pobliżu znajdował się Frank. Śmierć Aubrey wydawała się dziwna, bo „w końcu zdrowa siedemnastolatka ni stąd, ni zowąd padła trupem”, ale i tak nikt nie wziął podejrzeń Mai na serio. Czy zgon Cristiny też zostanie zakwalifikowany jako „nagła niewyjaśniona śmierć”?
Ana Reyes miała w sumie prosty, ale intrygujący pomysł na fabułę. Cała historia kręci się tak naprawdę wokół próby odpowiedzenia na pytanie: „jak to możliwe, że dwie kobiety umarły bez żadnego wyraźnego powodu podczas rozmowy z tym samym mężczyzną?”. Problem polega na tym, że od początku nie możemy zdać się na osąd głównej bohaterki, bo Maya nagle przestała zażywać silne psychotropy i ma to swoje konsekwencje. Młoda kobieta nie może się skoncentrować, nadużywa alkoholu i ciągle musi udawać, że wszystko jest w porządku, chociaż czuje się fatalnie. Czy faktycznie coś jest na rzeczy i jej dawny chłopak ma związek z tajemniczymi zgonami, czy cała intryga jest jedynie wytworem jej wyobraźni? Ana Reyes podrzuca czytelnikom malutki trop, który pozwala rozstrzygnąć tę kwestię, i odniosłam wrażenie, że robi to za wcześnie, bo zbyt łatwo domyśliłam się rozwiązania. Gdyby nie to, finał kompletnie by mnie zaskoczył. Smaku całej historii dodaje wątek gwatemalski. Dzięki „Domowi pośród sosen” dowiedziałam się czegoś na temat historii tego środkoamerykańskiego kraju. Może ciągłe wałkowanie zapisków ojca bohaterki zaczyna w pewnym momencie nużyć, ale za to tytułowa leśna chata to thrillerowy strzał w dziesiątkę.
„Mniej niż dwie osoby na sto tysięcy umierają z powodów, których nie udaje się zidentyfikować podczas autopsji. W niektórych kulturach winą za takie zgony obarcza się złe duchy. Umysł zawsze będzie próbował wyjaśnić to, czego nie może zrozumieć”. „Dom pośród sosen” to z pewnością udany debiut, ale jeżeli ktoś spodziewa się dynamicznej, wbijającej w fotel opowieści z dreszczykiem, to może poczuć się trochę rozczarowany. Akcja rozwija się niespiesznie, ale konsekwentnie, a autorka w dość specyficzny sposób buduje napięcie. Jestem ciekawa kolejnej książki Any Reyes, bo „Domem pośród sosen” wysoko zawiesiła sobie poprzeczkę.
Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin