Recenzja książki „Echowa góra”
Ach, jak ja uwielbiam książki, które potrafią oczarować od pierwszego zdania! Z nimi wszystko jest takie proste. Nie trzeba się zmuszać do przełamywania lodów ze stylem autora. Nie powstaje dylemat „dać jeszcze szansę, czy już odpuścić”. Nie boli nas myśl, że jeszcze 200 stron do finału. Zamiast tego powstrzymujemy się od czytania, żeby nie skończyć za szybko, bo czas spędzony z powieścią to dla nas czysta przyjemność. Takie właśnie uczucie wywołała u mnie „Echowa góra” Lauren Wolk.
Historia opowiada o dziewczynce o wrażliwej duszy, która, jak się szybko okazuje, ma zdolności uzdrawiające. W swojej głowie słyszy głosy, które podpowiadają jej, że może pomóc bezbronnym istotom, a intuicja wskazuje jej, jak ma tego dokonać. Pierwszym pacjentem małej Ellie jest piesek, który jako jedyny z całego miotu nie przeżył. Dziewczynka nie zamierzała tak po prostu pozwolić mu odejść, dlatego, ku zaskoczeniu wszystkich, wrzuciła jego nieruchome ciałko do lodowatej wody. Kiedy zwierzak zaczął się ruszać, wiadomo było, że on i Ellie są sobie pisani. Piesek otrzymał imię Quiet i stał się wiernym towarzyszem dnia codziennego. A codzienność ta wcale nie rysuje się zbyt kolorowo, bowiem nastały ciężkie czasy.
Główna bohatera musiała porzucić dotychczasowe życie, bo kraj dopadł wielki kryzys. Nie ma już zapotrzebowania na krawców, nawet najlepszych w swoim fachu, a nauczać powoli nie ma kogo. Ludzie mają teraz znacznie większe problemy niż chodzenie do szkoły czy sprawienie sobie nowej sukienki. Choć rzeczywistość jest trudna, Ellie nie załamuje się. Kiedy jej tata okazuje się być chory, wyrusza na heroiczną wyprawę, która nie tylko ma pomóc uratować jej ojca, ale także odpowiedzieć na wiele nurtujących dziewczynę pytań. Na przykład o to, czym są i co oznaczają dziwne zwierzęce figurki, które co rusz znajduje.
Historia Ellie jest niezwykle inspirująca. Opowiada o niepoddawaniu się. O przełamywaniu własnych słabości. O walce o lepsze jutro dla siebie i swojej rodziny. Przypomina legendy o szlachetnych rycerzach, mądrych władcach i dobrych wróżkach – a to wszystko zmiksowane razem w najlepszy możliwy do podania czytelnikowi sposób. Bohaterowie są intrygujący do tego stopnia, że z każdą stroną chcemy wiedzieć o nic więcej i więcej, no bo hej, kto nie lubi wiedźm?
Za główną i niekwestionowaną zaletę książki Lauren Wolk uważam jej uniwersalność. To idealna powieść fantastyczna, dla entuzjastów paranormalnych umiejętności. To także poruszająca serce baśń, która powinna przypaść do gustu poszukiwaczom tkliwych powiastek. Przede wszystkim jednak cieszy mnie to, że „Echowa góra” jest cudowną lekturą dla dzieci i młodzieży. Spokojnie można czytać ją swoim pociechom na noc do poduszki i jednocześnie przekazywać im dobre wzorce zachowania, które reprezentuje swoją postawą mała Ellie. Przystępny język i prosta forma sprawiają, że nawet najmłodsi będą w stanie coś z tej książki wyciągnąć. A przez „coś” mam na myśli same dobre rzeczy. Książka Lauren Wolk pozwoli na nawiązanie kontaktu z dziećmi i pokazanie im, że choć nie wszystko, czego doświadczą od świata, będzie miłe i przyjemne, to zawsze pozostaje nam jakieś wyjście z trudnej sytuacji. Musimy tylko zebrać w sobie dość odwagi, a także siły i samozaparcia, by tego czegoś poszukać.
„Echową górę” i pozostałą literaturę dla dzieci i młodzieży znajdziesz w księgarni internetowej selkar.pl
Autorka recenzji: Klaudia Sowa.