Recenzja książki „Fortepian” Gai Kołodziej

Fortepian. Proste słowo. Dla każdego jednak znaczy coś innego. Dla jednych to zwyczajny instrument, dla innych dzieło sztuki, które pozwala na nieograniczoną twórczość, a dla nielicznych sens życia. W pewnym sensie to właśnie fortepian jest głównym bohaterem powieści Gai Kołodziej. Mnóstwo ludzi przyszło tego dnia posłuchać gry na nim. Wielu stremowanych artystów patrzy na niego zarazem ze strachem i nabożną czcią. To od niego w dużej mierze zależy, jak potoczy się dzisiejszy wieczór. A okazja jest nie byle jaka, bowiem świętujemy właśnie okrągłą rocznicę istnienia poważanej szkoły muzycznej. Przez trzy dekady sukcesywnie wypuszczała w świat ogromne talenty, rozpoczynała kariery, uczyła miłości do muzyki oraz żelaznej dyscypliny. Za wielkim gmachem, sztabem nauczycieli oraz uzdolnionych uczniów stoi jedna rodzina – Nutowie. Książka przedstawia losy jej członków, które w ciągu doby ulegną diametralnym zmianom.

Na początek wypada przedstawić Konstancję – założycielkę szkoły oraz jej męża, Krzesimira (oryginalne imiona to jedna z cech charakterystycznych Nut). Mają trójkę dorosłych już dzieci: Sewerynę, Bogusza i Julię. Rodzeństwo mocno różni się od siebie, co w sumie w takiej rodzinie nie dziwi ani nie szokuje, za to jest ciekawym elementem, który ubarwia całą historię. Poza grającym pierwsze skrzypce klanem w powieści pojawia się jeszcze kilka ważniejszych postaci, między innymi drugich połówek, dawnych miłości czy przyjaciół ze szczenięcych lat. Rzeczywiście, czytając, czujemy się jak na gali. Obserwujemy ludzi, badamy ich zachowania, poznajemy ważne osobistości i rozkoszujemy się obecnością muzyki. Wielki plus dla autorki za klimat i realizm zdarzeń.

Środkowe pokolenie Nut boryka się z licznymi problemami dnia codziennego. Seweryna czuje się nieco przytłoczona swoimi obowiązkami. Chce sprostać oczekiwaniom matki, rozwijać rodzinny biznes i nie zatracić przy tym siebie. To zdecydowanie moja ulubiona postać. Kobieta ma klasę i wrodzoną szlachetność. Przy fragmentach z jej udziałem czytelnik od razu przestaje się garbić i odczuwa potrzebę składania długich i wyrafinowanych zdań.

Bogusz to biznesmen, który nie do końca umie odnaleźć się w realiach małżeńsko-ojcowskich. Nie docenia żony, a nawet publicznie ją krytykuje. Jest raczej zadufany w sobie, więc ciężko mu dostrzec własne błędy. Tej postaci raczej nikt nie polubi, bo zwykle jej postępowanie wywołuje niekontrolowane przewracanie oczami. Jego zupełnym przeciwieństwem jest Julia, która prędzej przygarnie hienę niż weźmie ślub. Dziewczyna kocha podróże, wspinaczki górskie, a przede wszystkim fotografię. Od lat żyje od zlecenia do zlecenia, wszystkie zarobione pieniądze przeznaczając na wyjazd w kolejne odległe miejsce. Jest dosyć roztrzepana, nad czym ubolewa głównie Seweryna, ale nadrabia swoje wady mocnym charakterem i radością z życia. W pewnym sensie przez rodzeństwo jest traktowana jako „fałszywa nuta”, bo nie dość, że jako jedyna z rodziny nie ma czarnych loków i oczu w kolorze węgla, to do tego wszystkiego ma niewiele wspólnego z muzyką. Jest też najmniej zorganizowana i raczej nigdy nie dążyła do realizacji aspiracji rodziców.

Książka Gai Kołodziej nie należy do najdłuższych, co jest jednak jej niekwestionowaną zaletą. W końcu cała akcja trwa zaledwie jeden wieczór, więc ciągnięcie niektórych wątków mogłoby źle wpłynąć na wartkość akcji. Miło było wejść w świat artystów, poprzebywać w obecności światowych sław i patrzeć na ten lekki chaos, który odbił się na wszystkich Nutach.

Autorka recenzji: Klaudia Sowa

„Fortepian” i inne książki obyczajowe znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.