Recenzja książki „Już nikt mnie nie skrzywdzi”
Po raz pierwszy odwiedziliśmy mury prestiżowego warszawskiego liceum im. Zygmunta Freuda latem 2020 roku. Wtedy swoją premierę miał pierwszy tom nowej serii Marcela Mossa zatytułowany „Nie wiesz wszystkiego”. Poznaliśmy w nim grupę nastolatków, która na myśl przywodzi bohaterów amerykańskiego serialu „Euforia”: seks, narkotyki, alkohol, konflikty, akty przemocy, kłamstwa, mroczne sekrety i tragedie są w ich życiu na porządku dziennym. Zimą 2021 roku ukazała się druga część cyklu: „Wszyscy muszą zginąć”, a sześć miesięcy później trzecia : „Nie wiesz nic”. W 2022 roku mogliśmy przeczytać „Nie wiesz dlaczego”, a teraz do księgarni trafił piąty tom: „Już nikt mnie nie skrzywdzi”. I chociaż tym razem głównym bohaterem nie jest uczeń Freuda, a Darwina – nazywanego „najbardziej patologicznym liceum w Warszawie” – to książka idealnie wpisuje się w klimat serii.
Podkomisarz Liwia Rabke i komisarz Jonasz Fraser czekają na szpitalnym korytarzu, aż lekarze umożliwią im przesłuchanie Maksa Hajdera. Przebywający w areszcie warszawski licealista targnął się na swoje życie. Przeżył, ale twierdzi, że niewiele pamięta z nocy, w której zginęła cała jego rodzina. Wszystko wskazuje na to, że „na pozór zwyczajny siedemnastolatek z nie najgorszymi ocenami, pochodzący z szanowanej rodziny, w przypływie szału zaatakował bliskich nożem. Najpierw zabił ojca, zadając mu dokładnie czterdzieści dwa ciosy (…) Później wbił nóż w brzuch matce, a następnie ugodził w klatkę piersiową i szyję ośmioletniego brata”. Podkomisarz Rabke widziała już dużo zła, okrucieństwa i cierpienia, ale nawet nią wstrząsnęła ta rodzinna tragedia. Co tak naprawdę wydarzyło się w domu Hajderów? Jeżeli Maks jest winny, to co popchnęło go do popełnienia tak szokującej zbrodni?
Książka ma ciekawą konstrukcję. Cała powieść to praktycznie relacja z przesłuchania Maksa Hajdera, w czasie którego chłopak cofa się pamięcią do wydarzeń poprzedzających tragedię i z brutalną szczerością opowiada o tym, co działo się za zamkniętymi drzwiami jego domu. Każdy rozdział rozpoczyna się od przytoczenia przerażającej statystyki (np. „42% dzieci i nastolatków choć raz doświadczyło przemocy fizycznej ze strony rówieśników, 29% – przemocy psychicznej, a 18% – zbiorowej napaści”) Od razu zaznaczę, że lektura „Już nikt mnie nie skrzywdzi” nie należy do najłatwiejszych, bo opisy aktów przemocy są naprawdę wstrząsające i czyta się je ze ściśniętym sercem. Oto bowiem człowiek, w którym wszyscy widzieli „idealnego męża i troskliwego tatusia” w domowym zaciszu zmieniał się „w najgorszego bydlaka”. Aż chciałoby się założyć, że autora poniosła fantazja, że przesadził, bo przecież niemożliwe jest, żeby ktoś w ten sposób traktował swoich najbliższych, ale wystarczy poczytać wiadomości, by przekonać się, że takie dramaty naprawdę mają miejsce. Hajderowie żyją „razem, nawzajem się zamęczając i marząc o uwolnieniu się od tego koszmaru”. Czy jedynym wyjściem jest śmierć? Do tego dochodzą szokujące opisy znęcania, którego bohater doświadcza w szkole i dostajemy książkę, po lekturze której nie można zmrużyć oka.
„Nie mieści mi się w głowie, jak można bić własne dziecko. Dlaczego niektórzy rodzice są takimi potworami? Po co sprowadzają dzieci na ten świat, skoro potem zmieniają ich życie w piekło?”. Na końcu „Już nikt mnie nie skrzywdzi” znajdziemy krótką rozmowę z psycholożką, która podpowiada, jak powinniśmy reagować na przemoc, oraz spis bezpłatnych numerów, pod które mogą zadzwonić osoby potrzebujące pomocy. Ze wszystkich tomów serii to właśnie piąty najbardziej mnie poruszył i myślę, że każdy, kto przeczyta „Już nikt mnie nie skrzywdzi”, będzie autentycznie wstrząśnięty lekturą.
Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin
„Już nikt mnie nie skrzywdzi” i inne książki Marcela Mossa znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.