Recenzja książki „Kat z Płaszowa”

Amon Göth, jeden z najsłynniejszych zbrodniarzy nazistowskich z czasów II Wojny Światowej. Prawdopodobnie najbardziej zasłynął z tego, że z balkonu swojej willi w obozie w Płaszowie strzelał do więźniów. Traktował to jako doskonałą rozrywkę, a jego poplecznicy byli zachwyceni ową zabawą i niejednokrotnie towarzyszyli mu w tego typu poczynaniach. Kat i oprawca, bezwzględny, pozbawiony jakichkolwiek skrupułów. Nawet w obliczu wymierzanej mu w końcu kary śmierci ani przez moment nie czuł się winny i nie widział w sobie zbrodniarza.

Max Czornyj po raz kolejny postanowił napisać powieść opartą na faktach historycznych. Mieliśmy już do czynienia z takimi, które skupiały się na postaciach seryjnych morderców, a potem przyszła pora na zbrodniarzy wojennych. W Bestii z Buchenwaldu poznaliśmy Ilse Koch, w Kacie z Płaszowa poznajemy właśnie Amona Götha. Po raz kolejny podziwiam autora za to, że pisze te książki z punktu widzenia oprawcy, że wchodzi głęboko w jego umysł, staje się nim i opisuje tę historie jego oczami. Wydaje mi się, że nie jest to łatwe zadanie – stać się na chwilę typowym psychopatą i pozostać całkowicie bezstronnym w ocenianiu jego zachowania.

W trakcie czytania tej książki mocno zastanawiałam się nad tym, skąd w głównym bohaterze pojawiły się takie, a nie inne zachowania. Skąd u niego ta skłonność do agresji i sadyzmu? Wiecie, bardzo często, gdy mamy do czynienia z psychopatami, czy socjopatami, możemy się doszukiwać genezy ich zachowania w trudnym dzieciństwie, w jakiejś traumie z przeszłości… A Göth zdecydowanie niczego takiego nie doświadczył. Wychowywał się w porządnej rodzinie, jego rodzice prowadzili wydawnictwo, wysyłali go do katolickiej szkoły… On jednak już w wieku siedemnastu lat czuł w sobie poczucie misji i przystąpił do faszystowskich organizacji młodzieżowych. I od tamtej pory wspinał się coraz wyżej, aż w końcu został komendantem obozu w Płaszowie.
Nie zrozumcie mnie źle, ale w tym człowieku naprawdę widać poczucie misji, spełnienia, dążenia do konkretnych celów, niezależnie od tego, jakie one były. Amon Göth był człowiekiem silnym, zdeterminowanym, konkretnym. Do końca swoich dni wierzył w słuszność tego, co robił. Czuł się bogiem, niczego nie żałował. Zdecydowanie nie można mu odmówić charyzmy, pewności siebie i siły charakteru, nie da się jednak ukryć, że jego poczynania były naprawdę okrutne. Bez mrugnięcia okiem skazywał ludzi na śmierć, niejednokrotnie wykonując te wyroki samemu. Nie patrzył na to, z kim ma do czynienia – czy był to schorowany człowiek, stary, czy młody, mężczyzna, czy kobieta, czy też dziecko…

Max Czornyj doskonale zaprezentował jego portret psychologiczny, aczkolwiek nadal chciałabym podkreślić fakt, że z pewnością było to trudne… Czytelnik na pewno odbiera to wszystko zupełnie inaczej niż autor, który po prostu musi wcielić się w postać okrutnego kata. Podobnie jak w przypadku historii Ilse Koch, tutaj również mamy przy niektórych rozdziałach noty historyczne i wyjaśnienie pewnych scen, wiemy więc, że autor zrobił świetny research, aby zaprezentować nam tę historię. Nie skupiamy się jednak zbyt mocno na jego życiu osobistym, a bardziej na pracy, którą uważał chyba za najważniejszy aspekt swojego życia. Dążył do perfekcji, nie tolerował żadnych odchyleń, wszystko musiało być idealne, zgodne z jego zamysłem.

To naprawdę mocna i poruszająca książka, a niektóre sceny są niesamowicie wstrząsające, zwłaszcza, że nie są czystą fikcją i wymysłem autora, tylko faktami historycznymi. Z tej książki emanuje smutek obozów i II Wojny Światowej, okrucieństwo i pycha nazistów. Max Czornyj po raz kolejny zafundował nam lekturę z takimi wydarzeniami, że nawet najbardziej niewzruszony człowiek nie pozostanie tutaj obojętny.

Kata z Płaszowa” oraz inne polskie powieści znajdziesz w księgarni internetowej selkar.pl

Autorka recenzji: Magdalena Senderowicz