Recenzja książki „Korona popiołów”

Książki Mary Woolf to coś, co naprawdę doskonale wpasowało się w moje czytelnicze gusta. Już trylogia „Trzy Czarownice” była dla mnie świetną zabawą, ale „Kroniki Atlantydy” to coś jeszcze lepszego – może dlatego, że ta trylogia jest skierowana do starszych czytelników, a nie typowo do młodzieży. „Korona popiołów” to godne zwieńczenie historii Taris i jej nieśmiertelnych kompanów, które wzbudziło we mnie ogrom skrajnych emocji – od śmiechu po łzy rozpaczy, ale i w ostateczności łzy radości.

Taris próbuje uporać się ze zdradą tych, którym zaufała. Początkowo targa nią chęć zemsty, ale szybko pojmuje, że zemsta to domena słabych ludzi, a ją zawsze cechowała siła charakteru. Jej życie jednak uległo diametralnej zmianie od kiedy zgłosił się do niej Azrael i poprosił o pomoc w znalezieniu starożytnych insygniów, które mogą przywrócić zaginioną Atlantydę – dom wszystkich nieśmiertelnych. Dwa insygnia zostały odnalezione, pozostało ostatnie z nich – tytułowa Korona Popiołów. Wszyscy pokładają w dziewczynie ogromne nadzieję, ale większość bogów chce ją po prostu wykorzystać do swoich celów. Nie dbają o to, co się z nią stanie i jaki los ich czeka – dla nich Taris jest po prostu pionkiem w grze.

Uwielbiam tę trylogię za motyw Atlantydy, nawiązania do starożytności, do Egiptu… Od zawsze lubowałam się w takich klimatach, więc gdy natrafiam na powieść, która jest z nimi powiązana, z automatu czuję się w jakiś sposób urzeczona. Marah Woolf czerpie z mitologii jedynie inspiracje – jej wizja to taka bardzo luźna interpretacja historii Atlantydy czy historii świata starożytnego, ale o to w tym wszystkim przecież chodzi, prawda? Aby znaleźć pomysł i umieć go wykonać po swojemu, bez powtarzalności, dać czytelnikom coś, co będzie pewnym powiewem świeżości. Wydaje mi się, że Woolf ma niesamowitą wyobraźnię, bo czerpiąc inspirację z różnych źródeł potrafi stworzyć coś naprawdę fascynującego.

Mamy tutaj świetnie skonstruowanych bohaterów, znakomitą i wciągającą fabułę, doskonale odwzorowane relacje pomiędzy postaciami, ciekawe motywy, chwile zaskoczeń, dobre tempo akcji i ogrom emocji – to po prostu nie może wypaść źle, skoro jest w tej książce tyle mocnych aspektów. I choć pojawia się tutaj mocny i rozbudowany wątek miłosny, to mimo wszystko nie brakuje również przygody, spisków i intryg. Fakt, że Taris i jej ekipie chwilami wszystko przychodzi nieco zbyt łatwo, ale mimo wszystko tak dobrze bawiłam się w trakcie lektury, że przymykałam na to oko. Dodatkowo niesamowicie podoba mi się ten klimat rodzinnej, przyjacielskiej atmosfery, gdy bohaterowie spotykają się razem i mają chwilę wytchnienia – aż się robi cieplutko w serduszku!

„Korona popiołów” jest bardzo dobrym zwieńczeniem tej trylogii, a całe „Kroniki Atlantydy” wypadają naprawdę znakomicie. To przyjemna fantastyka, w której znaleźć można wiele sympatycznych wątków i ciekawych motywów. Historia wciąga, wzbudza emocje. To jedna z tych serii, w których chcemy jak najszybciej poznać zakończenie całej opowieści, chcemy cały czas przebywać w tym świecie, z tymi postaciami, a z drugiej jednak strony boimy się chwili, w której dotrzemy do końca, bo wiemy, że ta przygoda się skończy. Chcesz czytać i nie chcesz czytać – paradoks! Marah Woolf ma naprawdę cudowne pomysły, świetnie wciela je w życie z niepowtarzalną lekkością pióra!

Autorka recenzji: Magdalena Senderowicz

„Koronę popiołów” i inne książki fantasy znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.