Recenzja książki „Korona z kości”
Kostium księżniczki jest najpopularniejszym strojem wybieranym przez dziewczynki na bale przebierańców, bo która kilkulatka nie marzy o tym, żeby chociaż przez chwilę poczuć się jak bohaterka ulubionej bajki? Z różowych sukienek z falbanami i błyszczących koron w końcu się wyrasta, ale z lektury książek o księżniczkach – niekoniecznie. Żeby się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć po najnowszą powieść Laury Sebastian. Trzy bohaterki „Korony z kości” to już nie bajkowe piękności, czekające z utęsknieniem na księcia na białym koniu, a silne młode kobiety, które wiedzą, czego chcą i są gotowe na wszystko, by to osiągnąć. Nie będzie łatwo, bo „władza jest iluzją i im bardziej ludzie będą przekonani, że ją posiadasz, tym bardziej będę zdeterminowani, by ci ją odebrać”.
Cesarzowa Margaraux zamiast upragnionego następcy tronu urodziła trzy dziewczynki. W dniu swoich szesnastych urodzin Daphne, Sophronia i Beatriz muszą opuścić rodzinną Bessemię. Zgodnie z zawartymi kontraktami każda z nich wyruszy w podróż do innej krainy. Daphne uda się na daleką północ, do zimnego i mrocznego Friv, gdzie ma poślubić chorowitego księcia Cilliana z rodu Deasun. Sophronia wyjedzie na zachód, do pełnego przepychu Temarinu, gdzie czeka na nią przystojny król Leopold z rodu Bayard. Najpiękniejsza Beatriz pojedzie na południe, do słonecznej Cellarii, w której powie sakramentalne „tak” księciu Paquale z rodu Noctelli. Siostry od najmłodszych lat przygotowywane były do wypełnienia swojego obowiązku, ale wcale nie jest nim bycie dobrymi żonami i władczyniami. Na czym polega przebiegły plan cesarzowej i czy jej córkom uda się go zrealizować?
Akcja jest wartka, styl autorki bardzo przyjemny, a snuta przez nią opowieść tak zaskakująca i barwna, że zanim się obejrzałam, byłam już na ostatniej stronie. „Korona z kości” urzekła mnie przede wszystkim fenomenalnie skonstruowanymi bohaterkami, bo w tej powieści rządzi i dzieli płeć piękna. Siostry są trzy – każda jest inna i na swój sposób fascynująca. Triz to mistrzyni kamuflażu, Daphne zna się na truciznach i sprawnie posługuje się wytrychami, a Sophronia to specjalistka od kryptologii. Ktoś mógłby zapytać: po co szesnastoletnim księżniczkom, których jednym zadaniem jest wyjście za mąż, takie niezwykłe umiejętności? Dlaczego od najmłodszych lat były uczone, jak poruszać się w dworskiej polityce i posługiwać się bronią? I nie chodzi tylko o sztylety czy łuki, ale również o łzy. Okazuje się bowiem, że ich „odpowiednia ilość sprawi, że mężczyzna poczuje się tak niekomfortowo, że zrobi wszystko, co konieczne, aby je powstrzymać”. Dostajemy trzy nieoczywiste wątki romansowe, ale nie o miłość w tym wszystkim chodzi, a przynajmniej nie powinno. Co ostatecznie zwycięży – serce czy rozum? Czy lojalność księżniczek wobec matki ma swoje granice?
„Zawsze łatwiej jest kochać ludzi, którzy nas potrzebują, niż tych, których sami potrzebujemy. Bycie potrzebnym czyni człowieka potężnym. A zarazem bycie w potrzebie czyni go bezbronnym”. Miłość, zdrada, spiski, dworskie intrygi, nikczemne knowania, zamachy, egzekucje, a do tego odrobinka magii: „Korona z kości” to naprawdę pierwszorzędna rozrywka! Pod koniec powieści autorka odkrywa tylko część kart, rozstawiając bohaterki jak pionki na szachownicy i pozostawiając czytelnika z wieloma pytania. Kto wygra partię szachów, której stawką jest przyszłość kontynentu? Może odpowiedz poznamy w Stardust in Their Veins. Z niecierpliwością czekam na polskie wydanie drugiego tomu!
Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin
„Koronę z kości” i inne książki fantasy znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.