Recenzja książki „Księga Zaginionych Opowieści cz. 2” J.R.R. Tolkiena

„I nadciągnęły doliną potwory, a białe wieże Gondolinu zalśniły czerwonym blaskiem. Nawet najdzielniejsi przerazili się na widok tych ognistych smoków i wężów z brązu i żelaza, które już krążyły wokół miejskiego wzgórza. Na próżno obrońcy wypuszczali na nie strzały. W pewnym momencie rozległ się okrzyk nadziei, bo oto ogniste węże nie mogą się wspiąć na strome i śliskie zbocza i spadły na nie strumienie wody gaszącej ogień. Monstra leżą u podnóży wzgórza, a tam, gdzie strumienie Amon Gwareth napotkają płomienie węży, wznoszą się kłęby pary. Zrobiło się tak gorąco, że kobiety mdlały, a mężowie pod kolczugami zalewali się potem”. Dla wszystkich miłośników twórczości J.R.R.Tolkiena, którzy po lekturze trylogii „Władca Pierścieni” czy „Hobbita” czują niedosyt, Wydawnictwo Zysk przygotowało prawdziwą gratkę –  „Księgę zaginionych opowieści”. Jej druga część właśnie trafiła do księgarni i kusi nie tylko pięknym wydaniem.

Na książkę składa się sześć opowieści. Pierwsza z nich to historia Tinúviel, która tańczyła tak pięknie, że w jej hipnotyzującym pląsie zakochał się Beren i postanowił poprosić o jej rękę. Aby zostać mężem Tinúviel śmiałek będzie musiał przynieść jej ojcu Silmaril z korony Melka. Druga i zdecydowanie najciekawsza –  „Turamabar i Foalókë”  –  to historia tragicznej miłości i  „ulubiona opowieść ludzi, mówiąca o bardzo dawnych czasach tego plemienia jeszcze sprzed Bitwy w Tasarinanie, kiedy pierwsi ludzie wkroczyli do ciemnych dolin Hisilómë”. Smok, który „spalił wszystko wokół swojej siedziby, zmieniając okolicę w jałowe pustkowie” namiesza w życiu uczuciowym dwojga młodych ludzi. W trzeciej przenosimy się do „miasta straży i warty, Gondolinu na Amon Gwareth, gdzie mogą przebywać wolno wszyscy szczerego serca” i którego upadek „był najstraszniejszą katastrofą, jaka spotkała którekolwiek miasto na ziemi”. To wyjątkowo mroczna historia o „najgorszym spośród wszystkich czynów, jakie obmyślił na świecie Melko”. Czwarta zatytułowana jest „Nauglafring” i znajdziemy w niej odpowiedz na pytanie, jaki los spotkał „najwspanialszą ozdobę, jaką widziano na Ziemi, i największe spośród dzieł elfów i krasnoludów”? Miłośników poezji zainteresują na pewno wiersze będące dodatkiem do piątej opowieści – o Eärendelu, a na zakończenie możemy przeczytać historię Eriola, który ukochał morze i wyruszył w „długi, dziwny i niebezpieczny rejs”.

Każdy z tekstów został opatrzony bardzo długim i szczegółowym komentarzem Christophera Tolkiena, który rozkłada historie napisane przez ojca na czynniki pierwsze i analizuje je krok po kroku. Jak zmieniała się fabuła? Czym pierwotny tekst różnił się od czystopisu po poprawkach, a potem od gotowego maszynopisu? Oprócz drobiazgowych przypisów znajdziemy w „Księdze zaginionych opowieści” objaśnienie zmian imion i nazw własnych, rozbudowane uwagi, opisy miejsc i ludów oraz „sprawy różne”. Niekiedy nawet możemy przeczytać różne wersje jednego tekstu i niejako na bieżąco śledzić, jak się zmieniał. Niesamowita, choć niełatwa i wymagająca maksymalnego skupienia lektura!

„Księga zaginionych opowieści” to lektura obowiązkowa dla wszystkich fanów J.R.R.Tolkiena, bo to nie tylko sześć wspaniałych historii jego autorstwa, ale też możliwość śledzenia procesu twórczego jednego z najoryginalniejszych pisarzy wszech czasów i zapoznania się z niesamowitą analizą przeprowadzoną przez jego syna. Cieszę się, że dzieła autora wreszcie doczekały się tak eleganckiego wydania – w twardej oprawie, z zachwycającą okładką i praktyczną tasiemką. Tym razem do pełni szczęścia zabrakło mi tylko ilustracji, ale i tak pozycja ta będzie ozdobą każdej domowej biblioteczki.

Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin

„Księga zaginionych opowieści” i inne książki fantasy znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.