Recenzja książki „Kwiaty bez ogródek”

„Wraz z rozwojem żółtych jak świeżo wyklute kurczaczki pąków forsycji wiosenne igrzyska olimpijskie uważam za oficjalnie rozpoczęte. Każdego roku tradycyjnie o tytuł Czempiona Wiosny konkurują reprezentacje kwiatów cebulkowych, bylin oraz reprezentacja łączona drzew i krzewów. Zawody rozrywają się równolegle w ogrodach, na działkach i w przedogródkach. Największą nadzieją medalową ogłaszam w tym roku czarnego konia zawodów, czyli roślinne Yeti: podobno istnieje, chociaż niewielu wiedziało je na własne oczy. Nawet w swojej ojczyźnie grozi mu wyginięcie”. Roślinne Yeti? Brzmi intrygująco! Jeżeli chcecie się dowiedzieć, którą piękną roślinę określił tym mianem znany z „Dzień Dobry TVN” Łukasz Skop, musicie sięgnąć po jego nową książkę: „Kwiaty bez ogródek”.

„Ogrodnictwo to magiczna sztuka, w której teoria i praktyka to jedno, a umiejętność wyczucia potrzeb roślin – to drugie”. Czterdzieści pasjonujących opowieści o zachwycających roślinach podzielono na cztery rozdziały odpowiadające porom roku. Zaczynamy od zimy, kończymy na jesieni, a pomiędzy poszczególnymi rozdziałami znajdziemy krótkie teksty na różne intrygujące ogrodników tematy, takie jak walka z chwastami czy szkodnikami. Każdej roślinie autor poświęcił kilka stron. Po krótkim wstępie, w tym którym zawarta jest szczegółowa charakterystyka danego gatunku, przechodzimy do konkretów:  z „zejdź na ziemię” dowiemy się, jakie wymagania ma dana roślina i jak odpowiednio o nią dbać, w „razem raźniej” poznamy tajniki dopierania roślinom towarzystwa, tak by zdrowo rosły i pięknie się prezentowały, a w „mów łaciną” autor zdradzi nam, skąd pochodzą ich nazwy rodzajowe i co dokładnie oznaczają. Lekturę umilą nam zachwycające zdjęcia i tutaj mam jedno „ale”. Łukasz Skop opisuje bowiem wiele odmian danego gatunku, a fotografię dostajemy zazwyczaj tylko jedną, więc podczas czytania siedziałam z telefonem w dłoni i szukałam w internecie, jak wyglądają wymienione przez autora cuda natury. Oczywiście książka musiałaby mieć z tysiąc stron, żeby zamieścić w niej zdjęcia wszystkich kwiatów wspomnianych w „Kwiatach bez ogródek”, ale kilkanaście dodatkowych fotografii na pewno uatrakcyjniłoby i tak bardzo przyjemną lekturę. Praktyczne porady autor przeplata zabawnymi opowieściami. Torebki nasienne której rośliny przypominają ludzkie czaszki? Jaka ozdoba każdego ogrodu kryje się pod niefortunną nazwą  Helianthus debilis? Który popularny kwiat doniczkowy nazywa się „anginką” i ma odmianę pachnącą coca-colą? Nasiona której rośliny zastępowały żołnierzom pociski w czasie buntu sipajów? Gdzie i dlaczego aksamitki nazywane są kwiatami zmarłych? Kwiaty której rośliny świecą w świetle ultrafioletowym? Przyjęcie bukiety jakich kwiatów przynosi w tradycji staroangielskiej pecha? Który gatunek powinni w swoim ogrodzie zasadzić zagorzali miłośnicy marcepana? Które kwiaty cebulkowe występują jako jedyne we wszystkich kolorach tęczy? Która odmiana wierzby wydaje całkiem czarne, a która pasteloworóżowe bazie o srebrzystym futerku? Dlaczego żebracy w dawnych czasach nacierali się wawrzynkiem? Na czym polega zjawisko nazywane kauliflorią?

„Co powiedziałyby twoje rośliny, gdyby potrafiły przemówić ludzkim głosem? Wierzę, że same miłe i ciepłe słowa. W końcu nie ma większego znaczenia, że czasami zapomnisz je podlać, niechcący złamiesz jedną łodygę (ewentualnie osiem) czy pozwolisz mszycom ucztować do woli, prawda?”. Mam wielką nadzieję, że to prawda, a bardzo fajnie napisaną i opatrzoną cudownymi zdjęciami książkę „Kwiaty bez ogródek” polecam nie tylko posiadaczom ogromnych ogrodów – mnóstwo przydatnych porad i wiele ciekawych inspiracji znajdą w niej również właściciele balkonów czy parapetowych miniogródków.

Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin

Książkę „Kwiaty bez ogródek” znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.