Recenzja książki „Miasto marzeń”

Czy można uciec przed przeszłością? Jest to wyjątkowo trudne dla zwykłego człowieka, a co dopiero dla mężczyzny, który najpierw był jednym z wielu mafijnych osiłków, potem porywaczem ciężarówek mającym na koncie napady na magazyny, a w końcu odebrał komuś życie. Teraz jest wdowcem z małym dzieckiem i wielu wpływowych ludzi pragnie jego śmierci. Danny Ryan szybko przekona się, że „można zacząć od nowa, dostać drugą szansę, ale stare życie zostaje z tobą. Zabójstwa, śmierci, straty, poczucie winy, miłość, wspomnienia – dobre i złe – to wszystko zostaje z tobą”. Niepotrzebnie obawiałam się, że Don Winslow nie będzie w stanie utrzymać tego niebotycznie wysokiego poziomu, jaki zaprezentował w pierwszej części swojej kryminalnej sagi, bo „Miasto marzeń” to znakomita i pod wieloma względami zaskakująca kontynuacja porywającego „Miasta w ogniu”. Czy „kiedy raz przekroczy się pewien most, nie można już wrócić na drugą stronę”?

Mamy rok 1988. Danny dał się podejść i ostatecznie przegrał wojnę. Został zmuszony do opuszczenia umierającej żony i uciekł z Providence, zabierając ze sobą malutkiego Iana i schorowanego ojca. Od tej chwili tuła się po motelach i przyczepach kempingowych. Czuje się jak ścigane zwierzę, ale z drugiej strony, „nie siedzi w celi ani nie leży w grobie, nikogo nie zabija ani nikt nie zabija jego, i chyba na tym świecie nie można sobie życzyć niczego więcej”. Po wyświadczeniu federalnym przysługi Danny jest ustawiony finansowo, ale nadal musi pozostawać w ukryciu. Wszystko się zmienia, kiedy w Providence dochodzi do trzęsienia ziemi na mafijnych szczytach władzy. Ryan może wreszcie spełnić swoje marzenie o wyjeździe do Kalifornii, gdzie angażuje się w produkcję filmową i wpada w sidła miłości. Hollywood to prawdziwe kłębowisko żmij, a brukowa prasa nie zna litości. Czy piękna gwiazda filmowa wpędzi skruszonego gangstera w kłopoty?

Tego się nie spodziewałam. Dopiero opadł kurz po bitwie o wpływy w Providence, ulice miasta spłynęły krwią i nie nadążano z wyprawianiem pogrzebów, a w Fabryce Marzeń już trwają pracę nad filmem opowiadającym o tych wydarzeniach. Scenariusz powstał na podstawie wspomnień jednego z pomniejszych gangsterów, a dwaj oddani Danny’emu żołnierze zostali jego producentami! Jest coś absolutnie surrealistycznego w tym, że przestępcy stają twarzą w twarz z grającymi ich aktorami, no ale to całe Hollywood! Przeniesienie akcji z szarego Providence do słonecznej Kalifornii było genialnym posunięciem. Autor z humorem ukazał kulisy produkcji, podczas której oszukuje się na wszystkim, nawet na przenośnych toaletach. Gangsterzy zabierają tylko trochę, „a ci złodzieje z filmów, ci ladri, zagarniają obiema rękami”. O ile w „Mieście w ogniu” zachwyciła mnie postać Madeleine, tak w „Mieści marzeń” uwaga skupia się na intrygującej Diane Carson. Nie do końca przekonała mnie tylko przemiana rozważnego Danny’ego, który nagle traci głowę dla „bogini złotego ekranu” i naraża swojego syna na niebezpieczeństwo.

„Nic nie jest bardziej wytrwałe ani bardziej cierpliwe od przeszłości. W końcu przeszłość nie ma nic oprócz czasu”. Doskonale się bawiłam, czytając „Miasto marzeń”, bo styl Dona Winslowa idealnie trafił w mój gust i sprawił, że z trudem odrywałam się od lektury. Już nie mogę się doczekać trzeciej części sagi, której fragment zamieszczono na końcu książki, żeby pobudzić apetyt czytelników. Pozostaje mieć nadzieję, że nie będziemy musieli zbyt długo czekać na polskie wydanie „Miasta w gruzach”.

Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin

„Miasto marzeń” i inne książki kryminały znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.