Recenzja książki „Morderstwo po północy”

Bardzo długo czekałam na kolejny tom serii „Mitford Murders” Jessici Fellowes i oto jest! Muszę tutaj zaznaczyć, że pierwszy tom bardzo mi się podobał, bo był połączeniem kryminału, tajemnicy i zagadki w starym stylu, kiedy nie było jeszcze Internetu i odpowiedzi znajdujących się w sieci.

W domu arystokratycznej rodziny Mitfordów odbywa się przyjęcie urodzinowe jednej z córek, Pameli. Naraz rozlega się krzyk kobiety, jak okazuje się chwilę później, pokojówki Dulcie Long, stojącej nad ciałem swego powszechnie nielubianego pracodawcy, Adriana Curtisa. Jak możecie się domyślać, w pierwszej kolejności policja i społeczeństwo podejrzewa od razu tę, która ma najmniejszą szansę na obronę, czyli pokojówkę. Louisa Cannon, główna bohaterka naszej powieści, nie wierzy w winę młodej kobiety i postanawia poprowadzić własne śledztwo, a wyniki swego postępowania doprowadzają ją do odkryć, jak bardzo światy arystokratów i przestępców przenikają się nawzajem.

Zacznę od tego, co mi się podobało. Przede wszystkim – okładka. Bardzo lubię wszelkie odcienie fioletu, a w połączeniu ze złotem, to już układ idealny. Do tego zegar, który ostatecznie okazuje się delikatną podpowiedzią, co do całej fabuły. Drugim plusem są postacie sióstr Mitford, czyli Pameli i Nancy. Obie charakterne, odważne, zadziorne, kiedy trzeba, a do tego pełne uroku i wdzięku przystającego młodym damom. Plusem jest także osadzenie obu powieści w początkach XX wieku, bo poszukiwanie sprawcy przestępstwa nie ułatwiają kamery na każdym rogu ulicy, czy potęga Facebooka. Liczy się głównie ludzki umysł i umiejętność łączenia faktów. Niewielu jest chyba autorów, którzy potrafiliby stworzyć historie rodem z powieści sir Conana Doyle’a.

Co okazało się w takim razie minusem? Bardzo długi wstęp, który nakreśliła autorka, lekko zniechęcał do czytania, ale cieszę się, że dałam szansę. Po wciągającym i zaskakującym pierwszym tomie spodziewałam się, że drugi okaże się jeszcze lepszy, jednak poziom nieco się zaniżył. A szkoda, bo myślę, że autorka ma lekkie i ciekawe pióro, a jej powieści trzymają się całości i nie są przesadnie skomplikowane. Również i bardzo powolna akcja, przez co wkręcenie się w wydarzenia i przeżywanie wszystkiego wraz z bohaterami miałam nieco zbyt utrudnione.

Drugim, chyba zasadniczym minusem, od którego właściwie powinnam zacząć, jest postać Louisy. Dziewczyna, która wyrwała się z londyńskiej dzielnicy biedy i przestępczości i trafiła do domu bogatych państwa, by być pokojówką, guwernantką czy kimś podobnym. Życie na wsi teoretycznie jej się podoba. Teoretycznie. Bo gdy młode panienki zabierają ją londyńskich pubów, jako przyzwoitkę, Louisa poznaje arystokratyczny świat i nagle ogarnia ją chęć powrotu do miasta. Chęć zmiany na lepsze. Oczywiście, nie mam nic przeciwko! Jednakże główna bohaterka wydała mi się pełna niejasności, wątpliwości i też czasami zbyt chaotycznego postępowania, co okazywało się niebezpieczne w skutkach. Będę szczera – jej charakterystyka w ogóle mi się nie podobała.

„Morderstwo po północy” to powieść, której lekturę zaliczam do udanych pomimo kilku drobnych niedociągnięć. Pierwszy kęs nie należał do najsmaczniejszych, lecz im dalej gryzłam, tym lepiej odczuwałam smak i byłam złakniona dalszych wyników śledztwa. Pierwszy tom okazał się zdecydowanie lepszy, ale mam nadzieję, że trzeci podniesie poprzeczkę. Bo nie ukrywam, że z chęcią przeczytam o kolejnych przygodach Louisy Cannon.

Autorka recenzji: Daria Łapa

„Morderstwo po północy” i  inne kryminały książki bestsellery znajdziesz w księgarni selkar.pl