Recenzja książki „Mroczne tajemnice Dolnego Śląska”
Dolny Śląsk od wielu lat reklamowany jest jako prawdziwy raj dla turystów, którzy lubią aktywnie spędzać czas. Spacer urokliwymi wrocławskimi uliczkami, zamki, bajkowe pałace, podziemne trasy turystyczne, górskie wędrówki, muzea, parki rozrywki – naprawdę jest w czym wybierać. Do tej listy autorki bloga Nieustanne Wędrowanie – Aneta i Inessa Ormańczyk – dodały też miejsca, „które żyją sekretami do dziś”, i związane są z legendami o wampirach, diabłach, fantastycznych zwierzętach i straszliwych bestiach. „Mroczne tajemnice Dolnego Śląska” to propozycja dla osób, które lubią się bać.
Książka została podzielona na trzy części. Po krótkiej przedmowie i przedstawieniu ekipy Nieustannego Wędrowania, w której znalazł się też mający „więcej fanów niż obie autorki razem wzięte” Pan Frutkowski, od razu przechodzimy do mrożących krew w żyłach historii. „Szlak wampirów. Fakty i mity” to sześć opowieści o wampirach, upiorach i zmorach. Odwiedzimy między innymi Lewin Kłodzki, Ziębice, Bolkowo czy Siedlęcin. Dlaczego siódme córki nie miały łatwego życia, w cenie były makabryczne amulety w postaci palców wisielców czy dłoni niemowląt, a samobójcy połykali w grobie swoje ubrania?
Mnie najbardziej przeraziła makabryczna historia Ojczulka Denkego, który być może miał na sumieniu nawet czterdzieści ofiar. „Część z nich zjadł, a z tego, co z nich pozostało, wytwarzał paski, szelki i sznurowadła”. Zbierał również zęby zamordowanych i przechowywał jak żetony, a jego schwytanie negatywnie wpłynęło na sprzedaż rosnącego w okolicy rabarbaru. Dlaczego akurat rabarbaru? Odpowiedź może was zaskoczyć! Druga część to „Diabły z Dolnego Śląska. Opowieści nie tylko z dawnych lat”. Tym razem autorki zabierają nas „na Ślężę, a także do nawiedzonych Wierzbic i Małkini, Brzegu Dolnego, Środy Śląskiej i Krainy Wygasłych Wulkanów”. Ponowie otrzymuje sześć historii, z których w pamięć szczególnie zapadła mi ta o najbardziej nawiedzonej wsi w Polsce. Dlaczego? Bo występuje tam podejrzanie dużo zjaw na metr kwadratowy, a „do niedawno straszył tam duch tajemniczego barona, co lał po pyskach wszystkich, którzy zakłócali jego wieczny spoczynek”. Za to absolutnie wstrząsnęła mną opowieść „O Rokicie i Elfach z Brzegu Dolnego”. Naiwnie myślałam, że będzie to historia o sympatycznych leśnych duszkach, a nie o Gaju Elfów od opisu którego włos jeży się na głowie. W trzeciej i ostatniej części ruszymy Tropem Bestii. W ramach „podróży z dreszczykiem emocji” odwiedzimy Gryfów Śląski, Karpnik, Świdnicę, Kamienną Górę, Dzierżoniów i Chełm Śląski. Z sześciu opowieści bezkonkurencyjna okazała się ta o świętym Jerzym i smoku, robiącym obecnie wielką karierę w turystyce. Autorka przezabawnie „obdarła legendę z legendarności”. Uśmiałam się, czytając, jak to Jerzy „wyłonił się w sumie niewiadomo skąd, bo jak głosi podanie, po prostu tamtędy przechodził” i został bohaterem.
W „Mrocznych tajemnicach Dolnego Śląska” znajdziemy dużo ciekawych zdjęć, a „opisane w niej historie dotyczą tego, co miało miejsce naprawdę, choć pozornie wydaje się legendą”. Opowieści jest aż osiemnaście – jedne są bardziej, drugie mniej interesujące, ale dobrze się bawiłam, odwiedzając zapomniane ruiny, leśne cmentarze, mroczne wioski i stając oko w oko z różnej maści straszydłami. Jeśli ktoś chce zaplanować sobie nietuzinkową wycieczkę albo po prostu uwielbia historie z dreszczykiem i nie straszne mu wampiry, gryfy, bazyliszki czy smoki, to w „Mrocznych tajemnicach Dolnego Śląska” na pewno znajdzie coś dla siebie.
Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin
„Mroczne tajemnice Dolnego Śląska” i inne książki przewodniki turystyczne znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.