Recenzja książki „Nevermore. Kruk”
„Nevermore. Kruk” to 1 tom cyklu, który z opisu zdaje się być kierowany do młodzieży. Jest bowiem szkoła, czirliderka, izolujący się got, a także ich wspólny projekt klasowy. Ale bez obaw, jest jeszcze coś – dziwne zdarzenia oraz spełniające się koszmary. Prawda jest jednak taka, że przy tego typu treści, dobrze mogą bawić się również dorośli. I z takim nastawieniem podeszłam do tematu. Bo choć już dawno temu – jak to się mówi – wyrosłam, to bawię się przy nich równie dobrze, co kiedyś. Czemu więc odmawiać sobie przyjemności, którą powinno dawać czytanie?
„Mówiono, że czasami rozmawia sam ze sobą, że uprawia czary i że ma złe oko wytatuowane na lewej łopatce. Że mieszka w podziemiach opuszczonego kościoła. Że sypia w trumnie. Że pije krew”
Varen to klasyczny przykład wytykanego palcami nastolatka, który ma własny styl, poglądy, i za nic opinię rówieśników. Z kolei Isobel to wysportowana dziewczyna, za którą spokojnie mogłoby oglądać się wielu kolegów. Te dwa odmienne światy zderzają się ze sobą, gdy nauczyciel zleca im wspólną pracę klasową. Dla Isobel okropne jest samo prowadzenie rozmowy z tym dziwakiem, ale nie tylko ona ma obiekcje. Nie będzie więc dużym spojlerem, że początki nie były łatwe. Ale szybko okazało się, że rozmowa z Varenem to najmniejsze zmartwienie dziewczyny. Pojawił się bowiem wątek, który wielu uznałoby za czyste szaleństwo.
Czy coś poszło nie tak? Wiele rzeczy. Autorka bardzo mocno mnie zawiodła, a wręcz poddała małym torturom. Dlaczego? Ciężko mi znaleźć coś pozytywnego. Jeśli czytam książkę przez 3 tygodnie, to coś musi być nie tak. Ba, ja się do niej zmuszałam! Festiwal minusów czas zacząć.
Na pierwszy ogień niech pójdą bohaterowie – nijacy. Poza jedną, epizodyczną rolą, do nikogo nie zapałałam sympatią. Czytałam, żeby czytać. A zdawać by się mogło, że z łatwością można wykreować izolującego się nastolatka, który wygląda i zachowuje się jak chodząca postać z anime. W nim była cała nadzieja, ale nawet on nie skradł mego serca. Starał się, ale poniósł klęskę. O Isobel nawet nie chcę myśleć, bo to najbardziej irytująca persona w tej historii. Po prostu idźmy dalej.
Teraz weźmy pod lupę słownictwo z fabułą. Ech. Tutaj bolało najbardziej. Byłam pewna, że zatopię się w tej opowieści po pachy, a tymczasem walczyłam o życie, płynąc pod prąd. Autorka początkowo bardzo mocno stawiała na opisy, co kto robi, gdzie co leży i tym podobne, nadając tym samym dość ciężki rytm. To chyba zniechęcało mnie najbardziej. Chwilami miałam wrażenie, że czytam lekturę szkolną. Być może oceniam zbyt krytycznie, ale ta myśl pojawiła się kilkukrotnie, więc nie wzięło się to z sufitu. A gdy dołączyć do tego klimat mroczności, który autorka starała się narzucić, wychodzi mała porażka. To coś na zasadzie dobrych chęci, które niestety nie wystarczają. Ogromny zawód.
To teraz omówmy sobie emocje, choć tutaj niewiele się działo. Położywszy powyższe kwestie, według mnie autorka nie miała prawa wzbudzić we mnie nic więcej poza niechęcią oraz znudzeniem. Nie wciągnęłam się ani na chwilę, a nieumiejętne budowanie napięcia działało wręcz odpychająco. Mam wrażenie, że gdyby przelać jej wizję od razu na wielki ekran, mogłoby to być nawet ciekawe. Ale niestety słowo pisane nie oddaje tego, co chciała przekazać. A przynajmniej ja nie potrafię się wczuć. Szkoda.
W tym całym zamieszaniu pojawia się również wątek paranormalny, który delikatnie został już przeze mnie opisany powyżej. Nie będę tym samym poświęcać mu zbyt wiele uwagi, bo opisany został bardzo nijak. Miało być mega przerażająco i klimatycznie, a wyszło z tego pseudo coś. Nie-e.
Jeśli ktoś w dalszym ciągu zastanawia się, czy chciałabym sięgnąć po drugi tom, to spieszę z odpowiedzią: nie. Wręcz nie rozumiem, skąd „Nevermore. Kruk” ma tak wysokie noty, ale wychodzi na to, że wielu czytelników doceniło jego walory. Ja nie potrafię.
Autorka recenzji: Daria Łapa
„Nevermore. Kruk” i inne książki dla młodzieży znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.