Recenzja książki „Podpalaczka”
Przyznam szczerze, że nigdy wcześniej nie słyszałam o takiej autorce jak Zoraida Córdova. Nie jest to może specjalne zaskoczenie, bo choć dorobek artystyczny ma całkiem pokaźny, na język polski nie była dotąd chętnie tłumaczona. Cóż… wychodzi, że wiele mnie ominęło. Do jej „Podpalaczki” podeszłam ze sporym entuzjazmem. Ten, kto powiedział, że książki nie ocenia się po okładce, musiał żyć w czasach, gdy strony obijano dwoma deskami a jedna wyglądała tak samo jak druga. Przykro mi (tak naprawdę to nie), ale mamy zbyt zdolnych grafików, by nie ślinić się do pięknych okładek i nie sięgnąć po takie powieści, które z daleka przyciągają nasz wzrok. Z tej przyczyny już teraz pogratuluję Aaronowi Munday’owi, bo odwalił kawał dobrej roboty.
Od dziś „Podpalaczka” z dumą zajmie miejsce na mojej honorowej półce i będzie cieszyła moje oko. Niech to będzie też wskazówka dla przyszłych projektantów, aby nie uciekali się do zaśmiecania frontu tomu milionem elementów, które ani nie nawiązują do treści, ani nie oddają charakteru dzieła. Nie mówiąc już o tym, że często oddzielne fragmenty nijak do siebie nie pasują… Jak widać, prawdą jest, że piękno tkwi w prostocie. A tutaj kolory, symbole, tytuł… wszystko ze sobą pięknie, harmonijnie gra.
Kolejną sprawą, wartą wspomnienia, jest fantastyczny (dosłownie i w przenośni) przekład Pani Agnieszki Fulińskiej, którą znałam już z tłumaczeń w seriach autorstwa Ricka Riordana. Tak jak i wtedy, tak w „Podpalaczce” wykonała ona genialną pracę, oddając styl autorki, humor i neologizmy w sposób przystępny, nie gryzący w oczy. To wcale niełatwe zadanie w przypadku, gdy stykamy się z zupełnie nowym, obfitującym w magię i odrębne prawidła światem. A teraz przejdźmy do niego samego.
Główną bohaterką jest Renata Convida, dziewczyna potrafiąca kraść wspomnienia innych pod wpływem dotyku. Moc być może i pociągająca, jednak szczególnie uzdolnieni nie mogą zaznać spokojnego życiu. Renata już za młodu zostaje porwana i wykorzystana przez głównego antagonistę książki – Złotego Księcia. Gniew Lwa. Bratobójcę. Człowieka bezwzględnego, niemal pozbawionego uczuć. Punktem zwrotnym w ich historii jest porwanie ukochanego Convidy. Jako Moira ma co prawda zadatki, by coś zdziałać, jednak nie należy do najwprawniejszych wojowniczek czy zabójczyń. Nie opuszcza jej za to determinacja. Jak daleko dziewczyna posunie się, aby zawalczyć o swoje szczęście i bliską jej osobę? Czy jej dar okaże się pomocny, czy też ześle na nią pasmo nieszczęść? I jaką rolę w tym wszystkim odegra poszukiwany przez Złotego Księcia Dez? Przekonajcie się sami, drodzy czytelnicy.
W powieści wyczuć można nutę kultury Ameryki Łacińskiej, co specjalnie nie dziwi, patrząc na pochodzenie Zoraidy Córdovy. Trudności może rodzić zaadaptowanie się w nowym świecie, bo na początku atakuje się nas masą nowych pojęć i postaci. Zanim to sobie odpowiednio ułożymy w głowie, trochę wody musi upłynąć, jednak warto zmusić się do tego wysiłku, żeby potem móc się naprawdę dobrze bawić. Główna bohaterka należy do tych, z którymi szybko się utożsamiamy. Popełnia ona błędy i stara się je naprawiać, ale nie zawsze jej się to udaje. Ponosi porażki, ma szczytne cele, a czasem rzeczywistość ją przerasta. Nie jest to bezpłciowa postać, która jest potężna „bo tak”, lecz musi rozwijać swoje zdolności.
„Podpalaczkę” i inną literaturę dla młodzieży znajdziesz w księgarni internetowej selkar.pl
Autorka recenzji: Klaudia Sowa.