Recenzja książki „Proces diabła”

„Czułem, jak pragnienia powracały, kusząc coraz mocniej. Sprawiały ból, który podświadomie chciałem poczuć. Mógłbym chłonąć go całym sobą aż do momentu zaspokojenia i znów przeżyć niezwykłą ekscytację, która gasiła we mnie strach przed popełnieniem błędów i wciąż popychała do działania. Poczułem prawdziwą tęsknotę za tym, co przynosiło mi ulgę, a w oczach tak zwanego społeczeństwa było najgorszą z możliwych zbrodni. Zatęskniłem za przeszłością. Wszystko, co mi po niej pozostało, to myśli”. Kuba Sobański powraca i tym razem staje do walki na sali sądowej. Jeżeli komuś podobał się „Pamiętnik diabła”, to z pewnością nie będzie mógł się oderwać od „Procesu diabła”, ale jeśli ktoś ledwo przebrnął przez pierwszy tom serii, to drugi tylko utwierdzi go w przekonaniu, że nie jest to cykl dla niego.

Kuba Sobański ma dwadzieścia siedem lat, jeździ bmw m3, mieszka w luksusowym penthouse’ie i nie może narzekać na brak zainteresowania ze strony płci pięknej, bo jest atrakcyjnym mężczyzną u progu wielkiej kariery. Właśnie zaczął pracę w jednej z najlepszych kancelarii w Krakowie i od razu trafiła mu się sprawa, o której mówi całe miasto. Doktor Wojciech Remiszewski to „jeden z najbardziej cenionych transplantologów w Europie”, który „został zatrzymany podczas nocnego spaceru po jednej z uliczek w Wieliczce z bronią białą w ręku”. Czy cieszący się znakomitą reputacją lekarz to seryjny morderca nazywany Rozpruwaczem z Krakowa, który do tej pory zamordował już cztery prostytutki? Na pierwszy rzut oka podejrzany nie pasuje do profilu seryjnego mordercy, bo jest majętny, ustabilizowany i zdecydowanie za stary. Remiszewskiemu grozi dwadzieścia pięć lat pozbawienia wolności, a upiera się, żeby reprezentował go właśnie Sobański. Dlaczego nie postawił na bardziej doświadczonego obrońcę?

Znowu muszę pochwalić okładkę – tym razem z mężczyzną w garniturze przechadzającym się ulicą Krakowa. Szkoda tylko, że treść „Procesu diabła” nie jest równie atrakcyjna, co jej opakowanie. Czytając drugą część nie męczyłam się tak bardzo, jak podczas lektury pierwszej, ale chyba głównie dlatego, że kontynuacja jest na szczęście o sto stron krótsza.

Od wydarzeń z „Pamiętnika diabła” minęło trochę czasu, ale Kubie Sobańskiemu nadal udaje się oszukiwać wszystkich wokoło i grać rolę normalnego faceta. „Chłodny, wyrafinowany i absolutnie skoncentrowany umysł” – tak widzą go inni, a tymczasem Sobański ma coraz większe trudności z trzymaniem swoich chorych pragnień na wodzy. Ulega popędom, naraża się, popełnia głupie błędy, ale oczywiście z każdej, nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji wychodzi obronną ręką. Autor miał ciekawy pomysł – w sądzie potwór broni domniemanego potwora – i mogło wyjść z tego coś porywającego, ale historia jest niedorzeczna i pełna dziur, które próbuje się zapychać scenami seksu i przemocy. Liczyłam, że przynajmniej potyczka na sali sądowej podniesie temperaturę opowieści, ale i tu czekało mnie rozczarowanie. Adrianowi Bednarkowi przydałyby się korepetycje u Remigiusza Mroza.

„Świat jest naprawdę chory. Śmiertelna historia wciąż zatacza koło i nigdy się nie kończy”, a ja na drugim tomie kończę swoją przygodę z Kubą Sobańskim. „Proces diabła” okazał się trochę lepszy od „Pamiętnika diabła”, ale absolutnie nie zachęcił mnie do sięgnięcia po kolejne części cyklu i nie mogą z czystym sumieniem polecić powieści Adriana Bednarka miłośnikom trzymających w napięciu kryminałów i thrillerów.

„Proces diabła” i „Pamiętnik diabła” znajdziesz w księgarni internetowej selkar.pl.

Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin.