Recenzja książki „Ruchomy chaos. Na ostrzu noża” Patricka Nessa

Prentisstown to osada pełna huków i hałasu, jednak zupełnie odmiennego od tego, który słyszymy na co dzień. W tym miejscu do szumu drzew i buczenia maszyn dołącza symfonia dźwięków złożona z myśli mieszkańców. Każdego, bez wyjątku. Pojęcie ciszy jest dla tubylców jedynie odległym, zatartym już wspomnieniem z zamierzchłych czasów, podobnie jak kobiety, spokój i szczęście. Miasteczko umiera i nikt nie jest w stanie temu zapobiec. Dodatkowo zdaje się, że w całym tym Szumie kryje się więcej mrocznych tajemnic, niż można by przypuszczać. Jedną z nich odkrywa Todd, najmłodszy członek społeczności, który pewnego razu, idąc przez bagna, doświadcza czegoś niezwykłego. Znajduje ruchomą wyrwę w otaczającym go chaosie. Zafascynowany i przerażony wraca do domu, próbując ukryć to, co zobaczył, a w zasadzie poczuł. Niestety, miejscowi szybko wychwytują w jego Szumie fałszywą nutę i chłopak zmuszony jest do ucieczki w świat, którego nie zna.

Patrick Ness wykreował naprawdę oszałamiające uniwersum. Życie w podupadłej kolonii zostało w mojej ocenie świetnie oddane. Przepełnia je tęsknota i desperacja. Dzięki patrzeniu na wydarzenia z perspektywy Todda powoli wdrażamy się w zasady tam panujące, mamy świeże spojrzenie na relacje między mieszkańcami i razem z głównym bohaterem „dorastamy”. Zwykle stronię od książek, które choćby ocierają się o science fiction, ale w wypadku „Na ostrzu noża” nie miałam z tym żadnego problemu. Podoba mi się motyw nowej planety i innego czasu. Wszystko to idealnie współgra z sekretami skrywanymi przez kolonistów, wrogimi Szpakusami oraz nowym porządkiem, jaki zapanował w Prentisstown. Ból i znużenie osadników zostało świetnie oddane, hałas panujący dookoła wydaje się być namacalny nawet dla czytelnika.

Todd jest bardzo wdzięczną postacią. Z początku jest niewiele bardziej wtajemniczony we wszelkie intrygi, niż my. Później poznaje ważną, ale i tragiczną część prawdy o kolonii, co stanowi dla niego spory szok, dlatego o szczegółach dowiadujemy się dopiero po jakimś czasie. Przez to napięcie rośnie z każdą kolejną stroną. Chłopak od feralnego dnia, w którym doświadczył ciszy, musi uciekać jak najdalej od miasteczka, starając się unikać ścigających go mężczyzn. Jedyne, co ma mu pomóc w przetrwaniu to pamiętnik matki, w którym znajduje się mapa, nóż jego przybranego ojca i Manczi -głupiutki, ale oddany psiak.

W tym miejscu muszę wspomnieć, że istnym mistrzostwem jest przedstawienie nieskomplikowanych myśli zwierząt przez Patricka Nessa, bo one również pojawiają się w Szumie. Są momentami aż rozczulające, a oddano je w taki sposób, że byłabym skłonna uwierzyć, że autor faktycznie potrafi rozmawiać ze stworzonkami. Niezależnie, czy mowa o rozgadanym Manczim, zdezorientowanych owcach czy agresywnych kroksach, wynurzenia zwierzyńca dodają całej fabule kolorytu i w zależności od sytuacji bawią, denerwują lub przerażają.

„Na ostrzu noża” to początek naprawdę dobrze zapowiadającej się serii. Jestem przekonana, że „Ruchomy chaos” pochłonie bez reszty wielu entuzjastów fantastyki, a także miłośników intryg oraz akcji. Mnie z pewnością kupił i to w zasadzie już od pierwszego rozdziału. Pozostaje tylko pytanie, co stanie się w następnych tomach, skoro już w tym zadziało się sporo. Jednak patrząc na kreatywność i niezmierzoną wyobraźnię pisarza, można być wyłącznie dobrej myśli i ze śmiałością sięgać po kolejną część.

Autorka recenzji: Klaudia Sowa

„Ruchomy chaos. Na ostrzu nosa” i inne książki fantasy znajdziecie w naszej księgarni.