Recenzja książki „Skradziony klejnot”
„Hrabianka Zasławska kończyła osiemnaście lat, od którego to wieku jej zdaniem zaczynała się starość. Nie było co się łudzić! Zważywszy na fakt, że Król Słońce został uznany za pełnoletniego, gdy tylko przekroczył trzynasty rok życia, a jej starszą siostrę wydano za mąż, gdy liczyła sobie szesnaście wiosen, Julia nie dość, że czuła się bez mała jak staruszka, to jeszcze była pewna, że czeka ją staropanieństwo albo spędzenie reszty życia przy baronie de Fontena”. A jak dowiadujemy się z najnowszej książki Alka Rogozińskiego – „Skradzionego klejnotu”, stanowiącego pierwszy tom serii obyczajowo-sensacyjnej „Gorset i szpada” – baron nie należy do mężczyzn szczególnie pociągających. Co zatem może zrobić mieszkająca w Paryżu Julia Zasławska, by odmienić swój los i odnaleźć szczęście? Może wyruszyć w podróż do „do zacofanego państwa, w którym podobno nawet w największych miastach po ulicach biegają dzikie bestie, ludzie zamiast używać sztućców jedzą rękami, a w dodatku zimą można zamarznąć na śmierć”.
Mamy rok 1682. W dniu osiemnastych urodzin Julia otrzymuje od rodziców nie tylko skromny podarunek, ale i propozycje nie do odrzucenia – ma się udać do Warszawy, gdzie mieszka jej ciotka. Hrabia Zasławski liczy na to, że kraju, „w którym podobno ludzie wciąż mieszkają w jaskiniach, ubierają się w zwierzęce skóry i jedzą rękami z glinianych misek”, jego młodsza córka znajdzie w końcu bogatego męża. Julia nie jest tym pomysłem zachwycona, ale ma do wyboru wyprawę do Rzeczpospolitej albo spędzenie reszty życia w klasztorze. Postanawia więc zaryzykować, pożegnać ukochany Paryż i wyruszyć w długą podróż w towarzystwie dwójki przyjaciół –służącej Camille oraz kuzyna Pierre’a. Czy Julii uda się podbić Warszawę i odnaleźć prawdziwą miłość? Co się stało z klejnotem królowej Marysieńki, który ponoć ma magiczne właściwości? Czy Julia zdoła rozwikłać zagadkę jego zniknięcia?
Czy w ogóle możliwe jest napisanie komedii, która rozbawi wszystkich? Wydaje się to raczej mało prawdopodobne, bo poczucie humoru jest subiektywne i każdego śmieszy co innego. Bohaterowie „Skradzionego klejnotu” dają się lubić, a to już połowa sukcesu, chociaż od hrabianki Zasławskiej o wiele bardziej podobał mi się rozrywkowy Pierre, który marzy o erotycznych podbojach na polskiej wsi, bo nie miał jeszcze okazji „kochać się na sianie przy trzodzie chlewnej”. Z chęcią przeczytałabym książkę z tym kolorowym ptakiem w roli głównej. Oprócz licznych żartów o podtekście seksualnym, jest też w „Skradzionym klejnocie” odrobina czarnego humoru. Rozśmieszyły mnie zwłaszcza sposoby na unieszkodliwianie niewygodnych członków rodziny, tak by ci „nie kompromitował familii”. Szczegółowe opisy strojów, pomieszczeń i podawanych na dworze potraw oraz przydługie dygresje na pewno ubarwiają opowieść, ale z drugiej strony bardzo spowalniają akcję. Przez pierwsze sto stron tak naprawdę niewiele się dzieje. Szkoda, że wątek „sensacyjny” został mocno okrojony i na dreszczyk emocji trzeba poczekać do końcowych rozdziałów.
Komedia obyczajowa z domieszką sensacji rozgrywająca się w XVII wieku na dworze Jana III Sobieskiego? Brzmi kusząco, ale jeżeli wierzyć hrabiance Zasławskiej: „wszystko, co na początku wydaje się atrakcyjne, potem trochę rozczarowuje”. Jak było w przypadku najnowszej powieści Alka Rogozińskiego? Na pewno ogromna większość czytelników będzie „Skradzionym klejnotem” zachwycona. Akurat mnie to połączenie gatunków ubrane w kostium z epoki nie końca przekonało, ale jeżeli ktoś szuka lekkiej lektury, która umili mu zimowe popołudnie, to pierwszy tom serii „Gorset i szpada” może okazać się strzałem w dziesiątkę.
„Skradziony klejnot, gorset i szpadę„, a także inne polskie powieści znajdziesz w księgarni internetowej selkar.pl
Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin.