Recenzja książki „Śladem zbrodni” Tess Gerritsen

Szpieg to jeden z najbardziej ekscytujących zawodów świata. Owiany aurą tajemniczości fascynuje kolejne pokolenia, chociaż za sprawą postępu technologicznego dzisiejsi agenci niczym nie przypominają tych z czasów zimnej wojny, którzy za sprawą filmów, seriali i powieści szpiegowskich stali się bohaterami zbiorowej wyobraźni. Spotykali się w mrocznych zaułkach, wymieniali poufnymi informacjami, odwiedzali skrzynki kontaktowe, odbierali zaszyfrowane wiadomości, śledzili i bywali śledzeni. Dzisiaj już takich szpiegów nie ma, ale spragnionym spotkania z damami w wieczorowych sukniach i eleganckimi gentelmanami, którzy w przerwie między wystawnymi przyjęciami w ambasadach wykradają tajne akta NATO i podkładają bomby, zachęcam do sięgnięcia po książkę „Śladem zbrodni” Tess Gerritsen.

Rok 1973. Paryż. Bernard Tavistock czeka w kawiarni na spóźniającą się żonę. Madeleine nie dociera na umówione spotkanie, ale udaje jej się przesłać mężowi wiadomość – czeka na niego w mieszkanie w okolicach placu Pigalle. Zaniepokojony Bernard dociera do kamienicy przy ulicy Myrcha, gdzie dokonuje wstrząsającego odkrycia. Mija dwadzieścia lat. W posiadłości Chetwynd trwa przyjęcie wydane przez sir Hugo. Bawią się na nim byli i obecni szpiedzy oraz ważni dyplomaci, ale też Beryl i Jordan, dzieci Bernarda i Madeleine. Kiedy jeden z gości pod wpływem wypitego alkoholu wypowiada o kilka słów za dużo, młodzi Tavistockowie postanawiają udać się do Paryża i odkryć prawdę o okolicznościach śmierci swoich rodziców.

„Śladem zbrodni” wypatrzyłam w dziale „kryminał/sensacja”, ale nie mogę w pełni zgodzić się z takim zaklasyfikowaniem tej pozycji. Po raz pierwszy została wydana w serii „Harlequin Intrigue”, więc należałoby ją uznać za romans z dodatkiem sensacyjnej intrygi, ale ze względu na tematykę i lekkie pióro autorki to bardziej powieść szpiegowska w wersji light, a nawet bardzo light. Mamy tutaj sympatycznych bohaterów – trochę szalone rodzeństwo Tavistocków oraz byłego, i oczywiście niezwykle przystojnego agenta CIA, który do bycia szpiegiem uparcie się nie przyznaje. Sama intryga jest grubymi nićmi szyta, ale absolutnie nie przeszkadza to doskonale się bawić podczas lektury. Wystarczy tylko podejść do „Śladem zbrodni” na luzie, jak do napisanej z humorem bajki o szpiegach, i dać się porwać biegowi zdarzeń. Będą wybuchy, zabójstwa, pościgi ulicami miast, intrygi, kłamstwa i próby uciszenia niewygodnych świadków, bo „z początku to wygląda jak gra. Wojna na niby. Aż wreszcie uświadamiasz sobie, że kule są prawdziwe. Podobnie jak ludzie”, a praca w wywiadzie to „dużo czekania. Dużo nudy. Od czasu do czasu chwile porażającego strachu”. Na szczególną uwagę zasługuje próba, na jaką zostaje wystawiony Jordan Tavistock. Prawdziwy angielski arystokrata zmuszony przeżyć na więziennym jedzeniu? Kto nigdy nie spróbował serwowanego za kratami gulaszu nie a pojęcia, czym jest prawdziwe piekło! Wraz z bohaterami odwiedzimy nie tylko Paryż, ten „ocean światła. Milion miejsc, w których można się ukryć. I w których można zginąć”, ale też popłyniemy na grecką wyspę, a nawet wylądujemy w Berlinie.

Kupując książkę Tess Gerritsen doskonale wiemy, co dostaniemy – lekką, sympatyczną  historię napisaną z humorem, typową pozycję „na raz”, ale absolutnie nie jest to zarzut! Takie powieści stanowią doskonały przerywnik między poważniejszymi lekturami, świetnie relaksują i pozwalają na chwilę oderwać się od szarej rzeczywistości. „Śladem zbrodni” można przeczytać w jedno popołudnie i naprawdę miło spędzić czas z grupką przebiegłych szpiegów.

Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin

Książki Tess Gerritsen znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.