Recenzja książki :Srebrna łyżeczka”

Często zdarza się tak, że znamy nazwiska autorów powieści, ale nigdy nie mieliśmy w rękach ich dzieł. Nie jestem tutaj żadnym wyjątkiem. Dlatego postanowiłam sięgnąć po twórczość naszej rodaczki, o której wiele słyszałam. Wybór padł na „Srebrną łyżeczkę” Magdaleny Witkiewicz. Tajemnicza przyjaciółka rodziny, spadek, sekrety… Czy to nie brzmi intrygująco?

Życie Lidii ulega zmianie dokładnie 7 lipca 2000 roku, kiedy to w swej skrzynce pocztowej znajduje pewien list w niebieskiej kopercie. Jego treść jest zaskakująca: tajemnicza kobieta pragnie przekazać Lidii coś w spadku. I nie jest to byle co. Będąc na miejscu dziewczyny, każdy byłby zaintrygowany. Lidia postanawia przyjrzeć się sprawie znacznie bliżej.

I to jest najbardziej emocjonujące, co oferuje Magdalena Witkiewicz. Cała reszta… Jestem zwyczajnie zawiedziona. Przede wszystkim zabiegiem, który autorka zdecydowała się wcielić w życie. Otóż zaraz po napomknięciu o tajemniczej przesyłce, cofa akcję w czasie, wracając do tematu dopiero pod koniec książki. Naprawdę? Żeby ten przerywnik był chociaż wciągający! Ale nie. On traktuje o życiu głównej bohaterki, która nie miała łatwego startu w życie, choć uświadomiła to sobie dość późno. W tym całym zamieszaniu jest jeszcze Konrad. Mężczyzna, który poznał Lidię w dość nietypowych okolicznościach. Reszty można się domyślić.

Spodziewałam się, iż autorka skupi się na spadku. Na odkrywaniu przeszłości. To nieuczciwe, gdy wydawca pisze na okładce jedno, a dostajemy coś zupełnie innego. Książka się sprzeda, ale za drugim razem już się na to nikt nie nabierze. Czy warto zatem wprowadzać w błąd? Mało tego, przy okazji zraziłam się do twórczości Magdaleny Witkiewicz. Ale wróćmy do samej treści.

Otóż była ona pełna emocji. Tutaj nie można złego słowa powiedzieć, tak samo jak o budowaniu postaci. Zarówno Konrad, jak i Lidia byli pełnowymiarowi. Poznałam ich myśli, obawy, plany, a także przyzwyczajenia. Gdyby tylko opis zgadzał się z treścią, byłabym bardzo zadowolona. Niestety cała uwaga skupia się na tej dwójce. Na ich nietypowym pierwszym spotkaniu, a w dalszej części, wspólnej, choć pokręconej relacji. I tutaj wkrada się wiele wątpliwości, na które Konrad słusznie zwracał uwagę, a o których wspominać nie powinnam.

Niemniej bogato przedstawiony świat oraz bohaterowie, nie bronią książki. Pomimo sporej głębi, nie czuję się przekonana. Choć zostały poruszone poważne tematy, zabrakło mi czegoś jeszcze. Jakiegoś wątku, który przełamywałby monotonię. Mógłby to być spadek, o którym autorka postanowiła przypomnieć sobie dopiero pod sam koniec. Myślę, że wówczas nie miałabym się do czego przyczepić. Dwa wątki prowadzone jednocześnie byłyby bardzo na miejscu.

Szkoda, że do tego wszystkiego wkradła się przewidywalność. Obyczajówki raczej nie obfitują w wielkie zwroty akcji, ale są przeze mnie bardzo mile widziane. „Srebrna łyżeczka” w tym zakresie nic od siebie nie dała. Była dokładnie taka, jak spodziewałam się, że będzie. Czy to dobrze? Niespecjalnie. Kiedy sięgam po książkę tego typu, oczekuję rozrywki. Chciałabym zostać nie tylko wciągnięta w fabułę, ale i zaskakiwana treścią.

„Srebrna łyżeczka” to książka, o której szybko zapomnę. Choć można wynieść z niej pewną cenną mądrość, ostatecznie jest bardzo naiwna. Cieszę się, że nie ma kontynuacji, ale też nie miałaby takowa racji bytu. Wydaje się, że wszystko zostało już powiedziane. I na tym zakończę.

Srebrną łyżeczkę” oraz inne książki dla kobiet znajdziesz w księgarni internetowej selkar.pl

Autorka recenzji: Daria Łapa.