Recenzja książki „Ten drugi ty”

Debiuty pisarskie zwykle nie powalają. W końcu do perfekcji dochodzi się latami. Dlatego też nie oczekiwałam cudów po pierwszym tomie wydanym przez Martynę Stawiszyńską. I rzeczywiście, książka „Ten drugi ty” istotnie nie zachwyca. Katastrofy nie ma, podobnie jak fajerwerków, dlatego dobrze dać szansę początkującej artystce. Warto jednak zaznaczyć przed przyszłymi czytelnikami, że w powieści nie znajdą oni niczego nowego czy odkrywczego.

Historia opowiada o Lilianne Howard. Dziewczyna nie wierzy w zabobony i inne przesądy, o czym informuje nas na samym początku. Nietrudno więc się domyślić, że jej postawa wkrótce ulegnie błyskawicznej modyfikacji, głównie za sprawą dziwnego snu oraz tego, co nastąpiło tuż po nim. Bohaterka, śniąc, przeniosła się do lasu, gdzie gonił ją wilk oraz czarny pies. Pod koniec wizji dostrzegła ona jeszcze postać zakapturzonego chłopaka, którego znikąd nie kojarzyła. Resztę nocy Lili spędza na rozmyślaniu, przez co rano jest potwornie niewyspana. Na to zwracają jej uwagę wszyscy wokół, co staje się pretekstem, żeby wskazać jeszcze kilkukrotnie, jak bardzo postać ta nie daje wiary magii i gusłom. Tu ujawnia się dominujący problem, jaki mam z tą powieścią. Ekspozycja aż bije po oczach. Każda cecha jest kilkukrotnie uwypuklana i podkreślana. Pal licho, gdyby miało to miejsce w sposób wyważony, subtelny. Niestety, wzmianki takie upchane są w formie nierealistycznych, sztucznych do bólu dialogów.

Muszę ponarzekać też na to, że wiele rzeczy autorka próbuje tłumaczyć wręcz łopatologicznie. Nie daje nam szans, byśmy sami chociaż przez chwilę trochę pogłówkowali, snuli własne domysły. Zamiast tego jak na zawołanie pojawiają się osoby, które pełnią funkcję chodzących encyklopedii i prędziutko tłumaczą nam, co i jak. Przykładem tego jest Sarah, która jako specjalistka od horoskopów rozczytuje bez problemu znaczenie snu Lili. Tym samym spoileruje nam część fabuły, no ale mówi się trudno. Rozumiem oczywiście, że takie swoiste przepowiednie to żadna nowość w dziełach obejmujących wątki fantasy, jednak one także powinny pojawiać się w jakimś konkretnym celu, nie tylko po to, żeby fabuła wydawała się bardziej tajemnicza.

Głównym wątkiem staje się ten dotyczący nowego ucznia w klasie Howard. Selva nie pojawia się na apelu zorganizowanym z okazji rozpoczęcia kolejnego roku szkolnego. Rówieśnicy nie mają też okazji spotkać go na lekcjach. Nauczyciele natomiast zbywają ten fakt machnięciem dłoni i milczeniem. I teraz uwaga – ta sytuacja sprawia, że Lili zaczyna węszyć, z jakichś losowych powodów łącząc te zdarzenia ze swoim niecodziennym snem. Tego motywu zdecydowanie nie umiem przeboleć. Naprawdę trudno uwierzyć na słowo, że zwykła nieobecność i tak nikomu nieznanego ucznia miałaby budzić w kimś większe emocje. W każdym roczniku zdarzają się wagarowicze czy osoby chorowite. Skąd więc to ponadprzeciętne zainteresowanie? Dlaczego ktokolwiek pomyślałby, że kryje się za tym jakiś sekret?

„Ten drugi ty” skierowany jest raczej do młodzieży, w dodatku takich jej przedstawicieli, którzy cenią czystą rozrywkę ponad inne ewentualne walory prozy. Mało co w tej opowieści jest w stanie zaskoczyć doświadczonego czytelnika. Przewidywalność akcji i mało angażujące postacie sprawiają, że książka nie zapadnie na długo w pamięć, ale nie oznacza to, że nie ma sensu dawać jej szansy. Z pewnością znajdzie ona swoich fanów, którzy szukają czegoś lekkiego, co umili im przerwę wakacyjną.

Autorka recenzji: Klaudia Sowa

„Ten drugi ty” oraz inne książki młodzieżowe znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.