Recenzja książki „Trzech gości w łódce plus wampir”
Niektórzy autorzy produkują się przez lata, by stworzyć niesamowite serie, rozwijane z każdym kolejnym tomem aż do osiągnięcia satysfakcjonującego czytelnika finału. Są też twórcy starający się przykuć uwagę odbiorcy pojedynczym zdaniem otwierającym ich powieść. A obok nich, popijając drinka pod rozłożystym parasolem, na wygodnym leżaku rozsiada się Krzysztof Kotowski i mówi „patrzcie, jak to się robi”. Nikt mi w końcu nie wmówi, że da się przejść obojętnie obok książki, o tak barwnym tytule jak „Trzech gości w łódce plus wampir”. A nawet tym największym sceptykom powinna spodobać się unikalna okładka wieńcząca dzieło. Widać przemyślany minimalizm wciąż potrafi się obronić, jeśli tylko natrafimy na grafika z wizją.
Opowieść, którą próbuje nam sprzedać Kotowski, łączy w sobie wątki nadnaturalne, historyczne i sensacyjne. To właśnie ten misz-masz gatunkowy w szczególny sposób wyróżnia prozę autora na tle innych rozrywkowych książek. Mamy tu nieszczęśliwą miłość, filozoficzne rozważania i pragnienie zemsty. Jednak cały kryminalny wątek można by uznać za miejscami dziurawy i lekko zleżały. Widać, że powstał tylko po to, by móc wokół niego budować określoną otoczkę, ważniejszą niż sam pozorny, główny człon fabuły. Powieść jest w obrębie niektórych fragmentów przegadana i bardziej przypomina gawędę lub dysputę filozofa, niż twór mający umilić czas bibliofilom. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że autor wrócił do czytelników po dłuższej przerwie i pragnął w szybkim tempie, w obrębie jednej historii nadrobić stracone chwile. Zwyczajnie się z niego ulało. Z tego powodu jako kryminał „Trzech gości w łódce plus wampir” spisuje się raczej średnio, bo emocje związane z poszukiwaniem prawdy i odkrywaniem tajemnic przytępia refleksyjny ton niektórych wypowiedzi.
W każdym razie wydaje mi się, że książka Krzysztofa Kotowskiego ma na tyle nieszablonową budowę i styl, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Może oczaruje Was fantastyczna opowieść o wampirze, który przyszedł na świat w dzień odzyskania przez nasz kraj niepodległości, a może Waszą uwagę przykuje PRL-owska rzeczywistość? Jeżeli są wśród nas entuzjaści powieści historycznych, to także oni mogą dostrzec walory tejże prozy. Istnieje szansa, że część czytających odbije się kompletnie od lektury przez jej gawędziarski charakter. Ściany testu rozciągniętego na prawie pięćset stron mogą zniechęcić co poniektórych, ale wierzę, że całość jest warta zgłębienia na tyle, by przemóc się i przezwyciężyć pojawiającą się momentami awersję czy znudzenie. Dlatego nie ma sensu oczekiwać przewagi dialogów nad wewnętrznymi wynurzeniami narratora czy samego głównego bohatera, Wiktora.
Jeśli dalej nie jesteście pewni, czy opłaca się Wam sięgać po „Trzech gości w łódce…”, to polecam Wam najpierw zapoznać się z poprzednimi dziełami twórcy. Są znacznie krótsze, a poszczególne wątki na tyle „ubite”, że nie zajmą więcej niż kilku dni, a pozwolą zorientować się lepiej w stylu i poczuciu estetyki Krzysztofa Kotowskiego. Stosowana przez niego konstrukcja gatunkowa oraz sposób narracji mogą niektórym przywodzić na myśl literackie osiągnięcia Olgi Tokarczuk w zakresie prowadzenia analiz nad rzeczywistością lub zabawę słowem i akcją stosowaną przez Michaiła Bułhakowa w „Mistrzu i Małgorzacie”. Jest to jednocześnie książka skrajnie inna pod kątem poczucia humoru i przesłania kierowanego do nas przez autora, o czym najlepiej przekonać się na własną rękę.
„Trzech gości w łódce plus wampir” i inne powieści polskie znajdziesz w księgarni internetowej selkar.pl.
Autorka recenzji: Klaudia Sowa.