Recenzja książki „Ukryci”
„Zmierzwiła mu włosy, a on odsunął się lekko i odruchowo poprawił grzywkę. Poczuła w sercu niewielkie ukłucie. Jej mały chłopiec odszedł w niebyt, spontaniczne przytulanie i ciepłe gesty też, zamiast chłopca w domu miała już prawie mężczyznę, a świadomość, że kiedyś odejdzie, jak jego ojciec, bolała jak cholera. Tylko że w przypadku Piotrka to będzie naturalne. Bolesne dla niej, ale naturalne. I tak mogła się cieszyć, że zdoła to zrobić, bo jest silny”. Dzieci dorastają i w końcu opuszczają rodzinny dom, by rozpocząć życie na własny rachunek, ale zdarza się, że w wieku kilku lub kilkunastu lat znikają bez śladu. Niektóre na zawsze, inne dość szybko wracają do umierających z niepokoju rodziców. „Ukryci” to pierwszy thriller psychologiczny w dorobku uznanego autora kryminałów Marka Stelara. Na co jest gotowy zrozpaczony rodzic, by odzyskać ukochane dziecko?
Marta Sygit pojechała na zakupy, ale nie chciała zmuszać piętnastoletniego syna, by jej towarzyszył podczas załatwiania sprawunków, więc zostawiła go w samochodzie. Kiedy po kilkudziesięciu minutach wróciła na parking, w aucie nikogo nie było. Marta od razu pobiegła na policję, by zgłosić zaginięcie syna. Nastolatek, którego nie ma zaledwie od godziny? Takie zgłoszenie na pewno nie zostałoby potraktowane poważnie, gdyby nie fakt, że Piotrek nie mógł wyjść z auta, żeby powłóczyć się ze znajomymi. Jego rdzeń kręgowy został nieodwracalnie uszkodzony w wyniku wypadku na deskorolce i chłopak od dwóch lat nie ma władzy w nogach, a jego wózek inwalidzki jest nadal w bagażniku. Szybko okazuje się, że zniknięcie Piotrka nie jest odosobnionym przypadkiem. Już wcześniej dochodziło do uprowadzeń dzieci, ale policja robi małe postępy w śledztwie, więc Marta postanawia wziąć sprawy we własne ręce i połączyć siły z Markiem Bielawskim – lokalnym biznesmenem, który nie szczędzi wysiłków i pieniędzy, by odnaleźć swojego synka.
Zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie już tylko rośnie. Historia zdeterminowanych rodziców, walczących o odzyskanie dzieci, bardzo mnie wciągnęła. Są emocje, są zwroty akcji i jest komu kibicować. Spodobał mi się duet Sygit-Bielawski. Ona jest spokojna i racjonalna, a on to prawdziwy wulkan energii, który – mimo upływu miesięcy od porwania kilkuletniego Maćka – głęboko wierzy, ze jego syn nadal żyje. Marek wykorzystuje swój urok osobisty i nieograniczone zasoby finansowe, by popychać śledztwo do przodu. Korzysta też z pomocy doktora Sobczaka, wybitnego psychiatry i psychoterapeuty. Wstawki, w których lekarz stara się pomóc pacjentowi z całkowitą amnezją, są naprawdę intrygujące. Z kim tak naprawdę rozmawia Sobaczak i jakie informacje stara się wydobyć z zakamarków umysłu tajemniczego pacjenta? Marek Stelar od początku wodzi czytelnika za nos, bo kiedy już się wydaje, że coś wiemy, okazuje się, że o niczym nie mamy pojęcia.
Zapominanie nie jest dobrym pomysłem (…) To pamięć chroni nas przed kolejnymi aktami zła”. „Ukryci” pozytywnie mnie zaskoczyli. W internecie można przeczytać opinie, że to najsłabsza książka autora, ale kompletnie się z nimi nie zgadzam. Tak się złożyło, że pierwszy thriller Marka Stelara czytałam bezpośrednio po jego pierwszym kryminale – „Rykoszecie”- i muszę przyznać, że thrillerowy debiut szczecińskiego pisarza wypadł o niebo lepiej od kryminalnego! Czy fabuła jest nieco przekombinowana i wydaje się mało realna? Może i tak, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało, bo od „Ukrytych” po prostu nie mogłam się oderwać.
„Ukrytych” i inne thrillery znajdziesz w księgarni internetowej selkar.pl.
Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin.