Recenzja książki „Wallis Simpson. Księżna”

Brytyjska rodzina królewska fascynuje nie tylko mieszkańców Zjednoczonego Królestwa. Ludzie na całym świecie śledzą doniesienia o ślubach, rozwodach, narodzinach, romansach, zdradach i wszelkiej maści skandalach wybuchających od czasu do czasu w Domu Windsorów. Czy życie w pałacu faktycznie przypomina bajkę? Do księgarni trafiła właśnie najnowsza powieść Wendy Holden,  autorki  „Królewskiej guwernantki”, zatytułowana „Wallis Simpson. Księżna”. Ponownie zajrzymy za kulisy pałacowego życia, by poznać historię kobiety, która wstrząsnęła monarchią, i przeszła do historii jako „ta wiedźma Simpson”: skandalizująca Amerykanka, dla której król porzucił tron.

Paryż, rok 1928. Pochodząca z Baltimore Wallis, która wychowała się w biedzie, mimo iż jej matka wywodziła się z znakomitego rodu Montague, spędza miesiąc miodowy w obskurnym hoteliku. Właśnie poślubiła rozwodnika Ernesta Simpsona, który zarządza rodzinną firmą i boryka się z problemami finansowanymi. Wallis też ma za sobą nieudane małżeństwo i umiera z niepokoju przed nocą poślubną, bo jej eksmąż był wyjątkowym brutalem. Po krótkim pobycie w stolicy Francji Simpsonowie wracają do Anglii, gdzie mają rozpocząć wspólne życie. Wallis szybko odkrywa, że Ernest jej nudziarzem i najchętniej siedziałby w zimnym domu, a ona marzy o salonach i hucznych przyjęciach z udziałem londyńskiej śmietanki towarzyskiej. Dzięki nowym znajomościom udaje jej się wreszcie dostać zaproszenie do wiejskiej rezydencji, w której poznaje Dawida. Mężczyzna robi na niej ogromne wrażenie. Czy dlatego, że jest przystojny, charyzmatyczny, świetnie gra na dudach i pięknie haftuje? A może dlatego, że jest „najpopularniejszym w historii księciem Walii” i przyszłym królem?

„Wallis Simpson. Księżna” to moje drugie i ponownie bardzo udane spotkanie z twórczością Wendy Holden, bo autorka ma dość krytyczny stosunek do angielskiej arystokracji i wcale się z tym nie kryje. Dawid i jego najbliżsi znajomi zostali ukazani jako banda rozwydrzonych i rozpuszczonych obiboków, którzy zajmują się głównie wdawaniem się w romanse, plotkowaniem i wydawaniem pieniędzy. Jeden z lordów nawet „maluje swoje gołębie na różowo i patroluje posiadłość w masce ze świńskiego łba”, a głupiutka Thelma to chodząca karykatura przedstawicielki wyższych sfer. W tym zwariowanym świecie pojawia się niezbyt atrakcyjna „cudzoziemka znikąd” i doprowadza najbardziej pożądanego mężczyznę w kraju do stanu, w którym ten grozi, że poderżnie sobie gardło, jeżeli ukochana mu odmówi. Jak do tego doszło? Główną bohaterką książki jest oczywiście Wallis, ale najwięcej sympatii wzbudził we mnie Ernest Simpson – ciągle poniżany i lekceważony, a równocześnie niewyobrażalnie wręcz wyrozumiały. Podczas lektury wielokrotnie się śmiałam, bo autorka nie szczędzi royalsom złośliwości. Pod koniec pojawia się też ulubione krzesło królowej Wiktorii, na którym, jak doskonale wiemy z „Królewskiej guwernantki”, nikomu nie wolno siadać!

„Tak to już jest z historią, Wallis. Nieważne, co zrobiłeś. Liczy się tylko to, co myślą ludzie”. Kim tak naprawdę była Wallis? Wyrachowaną manipulatorką, która „uwielbiała luksus, splendor i plotki z najwyższych sfer”, a potem „poznała bajkowy świat, a w nim księcia z bajki”? Czy zakochaną kobietą, która po traumatycznych przejściach odnalazła w końcu drugą połówkę? Prawda pewnie leży gdzieś pośrodku. „Wallis Simpson. Księżna” to wciągająca książka, która zainteresuje nie tylko zagorzałych fanów rodziny królewskiej. Styl autorki bardzo przypadł mi do gustu, więc na pewno sięgnę po jej kolejną powieść, tym razem o nieodżałowanej księżnej Dianie. Zapowiada się pasjonująca lektura!

Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin

„Wallis Simpson. Księżna” i inne książki biografie znajdziecie w księgarni internetowej selkar.pl.