Recenzja książki „Żałobnica” Roberta Małeckiego
Cisza. A potem nagle ogłuszający huk. Trzaskające szkło. Zgrzytanie metalu sunącego po szynach. Śmierć na miejscu. W wypadku giną dwie najbliższe Annie osoby – jej mąż i pasierbica. W tym momencie jej życie kończy się i zaczyna na nowo. Zmian, które w niej zaszły, nie da się już odwrócić. Teraźniejszość jest do zniesienia, ale przeszłość i przyszłość na przemian ją prześladują. Czy na jaw wyjdą sekrety z przeszłości? Czy ktoś na nią poluje? Może to tylko kwestia czasu, aby cały jej świat runął w gruzach po raz drugi.
Anna to atrakcyjna kobieta, nieco po trzydziestce, która w zasadzie równie dobrze teraz mogłaby rozpoczynać wicie gniazdka domowego. Tymczasem została wdową. To określenie kojarzy jej się tylko z podstarzałymi kobiecinami z zasuszoną skórą obfitującą w zmarszczki. Dlatego woli o sobie mówić żałobnica. Kobieta w żałobie. Pozbawiona przez los męża oraz przybranej córki. Nie była idealną żoną ani matką i nigdy się z tym nie kryła. Z tego też powodu próżno szukać ze strony jej rodziny i znajomych jakiegokolwiek współczucia. Niektórzy nawet rzucają kąśliwe uwagi pod jej adresem, mówiąc, że sama jest sobie winna. Może tkwi w tym ziarnko prawdy? Może gdyby była lepsza, do tragedii by nie doszło? Nie… Ona zdecydowanie wie, kogo obwinić za doznaną krzywdę.
Podczas kłótni Piotr wybiega z mieszkania, za nim podąża jego córka, Roksana. Wypełnieni złością na Annę wsiadają do samochodu i odjeżdżają z piskiem opon. On, pełen frustracji, nie zwraca uwagi na świat dookoła i gna z niewyobrażalną prędkością. Ona, wkurzona na macochę i wpatrzona w ekran, nie dostrzega nadjeżdżającego pociągu. I w końcu dróżniczka, która zaniedbała swoje obowiązki. To na tej ostatniej skupił się gniew Anny. Gdyby ktoś zareagował w porę, gdyby rogatki były opuszczone, kobieta miałaby szansę naprawić tę relację, miałaby koło kogo zasypiać w nocy i z kim dzielić życie. A teraz jest sama.
Pewnie jakoś by to wszystko przebolała, czas zaleczyłby rany, jednak jej problemy wcale się nie skończyły. Pewnego dnia bowiem Anna dostaje tajemniczego sms-a, z którego wynika, że ktoś ją obserwuje. Czego chce ta osoba i jak wiele wie? Na domiar złego winna wypadkowi dróżniczka zaginęła i podejrzenia z oczywistych przyczyn skierowano na tytułową żałobnicę. Czy w grę wchodziła zemsta? Czy owdowiała kobieta szukała samozwańczej sprawiedliwości? Czy utrzyma fortunę po mężu i wyjdzie cało z tej batalii z rodziną i stróżami prawa czy może spędzi resztę życia za kratkami? Oj, wiele pytań stawia przed nami książka Małeckiego. I odpowiedzi na każde chce się poznać.
Główna bohaterka ma w sobie coś z socjopatki. Jest mroczna, niejednoznaczna, po prostu wspaniała! Aż chce się brnąć coraz bardziej i bardziej w głąb jej psychiki. Popełnia wiele błędów, pozostaje tylko zagwozdka czy może nie o ten jeden za wiele. Trudne, bo sprzeczne, emocje targają zarówno nią jak i czytelnikiem, bo przecież świat nie jest czarno-biały i ciężko znaleźć proste rozwiązanie na tak palące problemy. Książka jest wciągająca, posępna i bardzo klimatyczna. Kiedy czytasz o Annie stojącej przy torach, obserwujących dróżniczkę, to po prostu jesteś tam razem z nią, wspólnie podejmujecie decyzje. I ta dziwna, niepokojąca wręcz więź, zachwyca najbardziej.
Autorka recenzji: Klaudia Sowa
„Żałobnicę” i inne książki Roberta Małeckiego znajdziecie w naszej księgarni.