Recenzja książki „Zaraza”
„Poczuła, że dłużej tego nie zniesie. Zapragnęła, aby to się skończyło. Rozchyliła powieki i spojrzała w duże ciemne oczy swojego oprawcy. Przez chwilę patrzyła w drgające źrenice. Wtedy ostrze powędrowało do góry i zatrzymało się na gardle. Gdy umierała, myślała, że te oczy są zbyt piękne, aby ten koszmar był prawdziwy”. Długo zabierałam się do lektury „Zarazy” Przemysława Piotrowskiego. Autorowi w krótkim czasie udało się podbić polski rynek wydawniczy, a o jego książkami z „gburowatym, opryskliwym, stroniącym od ludzi, szorstkim w obyciu jak szczotka do kibla” Igorem Brudnym zachwyciły miłośników mrocznych kryminałów, ale nudnawa „Matnia” okazała się dla mnie sporym rozczarowaniem. Na szczęście już po przeczytaniu pierwszych rozdziałów „Zarazy” nabrałam przekonania, że „Matnia” była tylko wypadkiem przy pracy.
Igor Brudny przeszedł prawdziwe piekło, ale jakimś cudem przeżył, a teraz musi stoczyć prawdziwą walkę o to, by znów stanąć na nogi. Przebywając na L4, Igor zastanawia się, czy nie rozpocząć pracy na własny rachunek i zostać prywatnym detektywem. Pierwsza „klientka” zjawia się zupełnie niespodziewanie i prosi Brudnego o pomoc w odnalezieniu zaginionej siostry. W tym samym czasie w pobliskim lesie znalezione zostają zwłoki, a Julia Zawadzka nie może zapomnieć o kobiecie, która przed kilkoma miesiącami brała udział w straszliwym wypadku i nadal przebywa w szpitalu. Okaleczoną i do tej pory niezidentyfikowaną pacjentkę „musiało spotkać coś niewyobrażalnego. Kiedyś z pewnością dotknęła zła w najczystszej postaci. A raczej to zło dotknęło jej”. Czy sprawy są ze powiązane?
„Zaraza” różni się od „Piętna”, „Sfory” i „Cheruba”. Przede wszystkim zmienił się sam bohater. Jeżeli ktoś myśli, że po wszystkim, co go spotkało w poprzednich częściach, policjant wreszcie zwolni tempo, to grubo się myli. Jeszcze nigdy Igor nie był tak bezbronny, a równocześnie tak ludzki. To już nie twardy jak skała glina, a zmagający się z codziennością i poczuciem bezużyteczności facet z krwi i kości, który musi czasami poprosić o pomoc. Ewoluowała też jego relacja z Julką, której poczynaniom autor poświęca prawie tyle samo miejsca, co prywatnemu śledztwu Igora. Gdybym miała wskazać swojego ulubionego bohatera, to z całą pewnością byłby nim Mściwój Kruszwica. Mam nadzieję, że pojawi się również w kolejnej części. W „Zarazie” bardzo dobre jest zarówno tempo akcji, jak i kryminalny wątek „Wampira”. Czy „w Zielonej Górze grasuje psychopata, o którym będą mówić nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Szaleniec, którego historia będzie w stanie przyćmić seryjnych morderców pokroju Teda Bundy’ego, Zodiaca czy samego Kuby Rozpruwacza?”. A może wyjaśnienie zagadki tajemniczych śmierci młodych kobiet ma „prostsze” rozwiązanie? Policjanci nie mają łatwego zadania. Ich zmagania śledzi się z wypiekami na twarzy, a zaskoczenie z pewnością was zaskoczy.
Książki Przemysława Piotrowskiego z miejsca podbiły listy bestsellerów, ale muszę przyznać, że akurat trylogia z Igorem Brudnym nie do końca trafiła w mój gust. Nie przypadam za takimi przesadnie brutalnymi, momentami wręcz odstręczającymi i ocierającymi się o makabrę kryminałami, po lekturze których czytelnik ma ochotę natychmiast pobiec pod prysznic i szorować się pod gorącą wodą przez co najmniej godzinę, dlatego „Zaraza” pozytywnie mnie zaskoczyła. To trzymająca w napięciu opowieść o tym, że „świat pełen jest jednostek chorych, pozbawionych wszelkich hamulców, zwyrodniałych i złych do szpiku kości”.
„Zarazę” i inne powieści polskie znajdziesz w księgarni internetowej selkar.pl
Autorka recenzji: Ewa Ciężkowska-Rumin.